Nie jest zapewne tajemnicą, że ostatnie perturbacje gospodarcze wywołane pandemią koronawirusa doprowadziły do tego, że liczba „upadłych aniołów" w krótkim czasie drastycznie wzrosła. Zgodnie z danymi z początku kwietnia szacunkowa wartość takiego długu w USA wystrzeliła z okolic 10 mld USD do 150 mld USD, co odznaczyło się największym kwartalnym przyrostem od kryzysu finansowego z 2008 r.

Na wspomnianych 150 mld USD oczywiście się nie skończy. W negatywnym scenariuszu prezentowanym przez analityków Goldman Sachs wartość ta może w ciągu kolejnych sześciu miesięcy wzrosnąć do ponad 500 mld USD. Fakt ten może budzić obawy przed tym, że prawdziwa fala przeceny jeszcze nadejdzie. Należy jednak zwrócić uwagę, że bardzo duża efektywność rynków oraz wyprzedzający charakter wycen już teraz dyskontuje obniżki ratingów.

Abstrahując od tego, że największe banki centralne na świecie rozszerzyły w ostatnich tygodniach programy skupu aktywów o obligacje korporacyjne, szczególnie faworyzując spółki, które utraciły rating inwestycyjny, omawiana grupa aktywów wykazywała historycznie szczególną zdolność do dynamicznego odrabiania strat. Wyliczenia dostarczane przez analityków Fidelity wskazują, że w przeciągu ostatnich 20 lat indeks Euro High Yield Fallen Angel przewyższył tradycyjny indeks Euro High Yield ponadpięciokrotnie, konkurując pod względem stopy zwrotu z indeksami akcji.

Teorie powracania wycen do średniej bywają kontrowersyjne, jednak w przypadku spreadów na rynku obligacji korporacyjnych mają szczególną sprawdzalność. W szczytowym momencie spread liczony pomiędzy amerykańskimi skarbówkami a high yieldami dotarł niemal do poziomu 1100 pkt baz., co oznacza, że powiększył się względem średniej liczonej za ostatnie dziesięć lat ponaddwukrotnie. Stopniowa stabilizacja pozwoliła na skompresowanie się spreadu do okolic 800 pkt baz., co nadal wydaje się być atrakcyjnym poziomem, tym bardziej że historycznie rozpoczęcie inwestycji przy takim poziomie spreadu dostarczało inwestorowi w horyzoncie dwuletnim przeciętnie 30 proc. zysku.

Nie ulega wątpliwości, że siła odreagowania, szczególnie na amerykańskim rynku akcji, dalece przekroczyła konsensus. Obecnie poruszamy się już w niebezpiecznym terytorium, w którym perspektywa dojścia do neutralnych poziomów YTD przez NASDAQ budzi obawy – recesja, nawet jeśli okaże się krótka, będzie niezwykle silna. Uważamy zatem, że moment redukowania pozycji w akcjach połączony z przejściem w kierunku ryzykowniejszych rozwiązań dłużnych, które z opóźnieniem reagują na wzrost apetytu na ryzyko, wydaje się być odpowiedni.