Wskaźniki nowojorskie, wspierane bardzo dobrym sezonem wyników, zdobywają coraz to nowe historyczne szczyty. Również nasze indeksy po czerwcowo-lipcowym marazmie ruszyły w kierunku ostatnich lokalnych szczytów. Nawet nieco jastrzębi Fed nie jest w stanie na dłużej zepsuć nastrojów, a to za sprawą słabszych od oczekiwań danych z amerykańskiego rynku pracy. Tematy takie jak inflacja czy nowe warianty wirusa, jeśli spędzają inwestorom sen z powiek, to jest to tylko chwilowa przerwa w śnie, który trwa już kilkanaście miesięcy.

Czynniki ryzyka są jednak trudne do całkowitego zlekceważenia. Rosnące powoli statystyki covidowe – zdominowane na niemal całym świecie przez bardziej agresywny wariant delta – są na razie przyjmowane dość spokojnie, jednak jeśli władze poszczególnych krajów zdecydują się na wprowadzenie silniejszych restrykcji, niż tego oczekuje rynek, będzie to doskonały powód do rozpoczęcia korekty, biorąc pod uwagę wysokie poziomy indeksów.

Pewnym czynnikiem ryzyka jest słabe zachowanie części rynków azjatyckich, przyjmowane na razie ze spokojem przez inwestorów zarówno w Polsce, jak i na rynkach rozwiniętych. Istnieje jednak obawa, że dalsze pogłębienie korekty może się prędzej czy później rozlać na pozostałe rejony świata.

Nieco powodów do niepokoju dają ostatnie odczyty wskaźników PMI dla przemysłu i analogicznego indeksu ISM w Stanach Zjednoczonych. Rzecz dotyczy też w niektórych przypadkach PMI dla sektora usług. Pomimo że wskaźniki te znajdują się na historycznie bardzo wysokich poziomach, widoczne jest stopniowe odwrócenie wzrostowego trendu. Jeśli ten sygnał się potwierdzi w kolejnych odczytach, może to być wskazówka dla zachowania indeksów akcji na początku jesieni. Historycznie indeksy akcyjne z ok. trzymiesięcznym opóźnieniem reagowały na wskazania PMI w najlepszym przypadku konsolidacją, w bardziej drastycznym scenariuszu wyraźną korektą. Co prawda przy obecnym wsparciu monetarnym część historycznych analogii nie funkcjonuje tak dobrze jak wcześniej, ale analizując historyczne wskazania PMI i ISM, można było z pewnym prawdopodobieństwem prognozować pogorszenie nastrojów na rynkach. Czy w tym przypadku będzie ono tak silne jak w 2011, 2015 czy 2018 r., trudno ocenić, ale nieco koliduje to z teorią marszu w kierunku nowych historycznych szczytów w kolejnych miesiącach.

Atmosferę na rynkach w połowie wakacyjnych miesięcy mamy więc bardzo dobrą. W tym roku teza o sprzedaży w maju i powrotu na rynek w październiku wyraźnie się nie sprawdziła. Nie można jednak wykluczyć, że odwrotna tendencja (kupno w maju, sprzedaż w październiku) może w tym roku okazać się bardzo udaną strategią. ¶