Dwa lata temu, niezależnie od wybuchu wojny, fundusze dłużne przechodziły najcięższe chwile. Straty przekraczały 20 proc. w skali roku, inwestorzy umarzali jednostki i powiększali efekt kuli śnieżnej. Przed rokiem fundusze wygrzebywały się spod tej lawiny – nadal traciły aktywa, ale pokazały pierwsze dodatnie stopy zwrotu. Był to ostatni dzwonek do zajęcia dobrej pozycji na rynku długu, ale szturm na fundusze dłużne obserwujemy oczywiście dopiero teraz, kiedy stopy zwrotu osiągnęły dwucyfrowe rozmiary. Według obliczeń serwisu Obligacje.pl aktywa funduszy obligacji korporacyjnych wzrosły w samym tylko styczniu o ponad 800 mln zł, najwięcej w historii (jeśli nie liczyć przypadków, kiedy aktywa tej grupy funduszy rosły w wyniku przekształceń funduszy lub zmiany ich klasyfikacji). Jak pisał Mark Twain, jeśli wybucha gorączka złota, sprzedawaj kilofy.
Łowcy zmienności
Ostatnich kilkanaście miesięcy to okres dobry nie tylko dla obligacji korporacyjnych, ale też, a raczej przede wszystkim, dla obligacji skarbowych. Dziesięcioletnie obligacje DS1030 oprocentowane na 1,25 proc. w skali roku w październiku 2022 r. można było kupić za mniej niż 57 proc. nominału, a obecne jest to 78,5 proc., co oznacza wzrost notowań o 37,7 proc., bez uwzględniania naliczonych odsetek.
Nie jest jednak możliwe, aby wszyscy inwestorzy kupili obligacje idealnie w dołku i utrzymali je w portfelu do czasu uzyskania optymalnej ceny sprzedaży. Liczą się nie tyle dołki i tyleż imponujące, co frustrujące statystyki, ile sam trend i generalna wskazówka – to dzięki wzrostowi cen obligacji (a nie za sprawą odsetek) skarbowych fundusze dłużne mogą dziś prezentować dwucyfrowe stopy zwrotu za ostatnich 12 miesięcy.
To zaś prowadzi nas do kolejnego wniosku – tylko dalszy wzrost cen obligacji (spadek rentowności) może pomóc w uzyskaniu równie imponujących stóp zwrotu w kolejnych okresach. Przed rokiem rentowność naszych dziesięciolatek wynosiła ok. 6,4 proc. (dość szczęśliwie dla obecnych stóp zwrotu, poziom ten okazał się później chwilową górką), obecnie jest to 5,4 proc. Pytanie brzmi więc, czy obligacje długo- i krótkoterminowe mogłyby nadal tracić rentowność i zyskiwać w notowaniach, by uszczęśliwić uczestników funduszy?