Polski sektor living będzie dalej rósł i przyciągał zagranicznych inwestorów – prognozują eksperci JLL. PRS – czyli najem instytucjonalny mieszkań, a także prywatne akademiki, co-living czy budownictwo dla seniorów zyskują wyraźnie na przemianach, jakie na rynku nieruchomości spowodowała pandemia. Eksperci podkreślają, że zaletą naszego rynku jest możliwość uzyskania wyższej rentowności niż na zachodzie i południu Europy, a także w krajach nordyckich. Polska oferuje skalę: to nie tylko stolica, ale też kilka innych dużych aglomeracji. Wreszcie rynek nad Wisłą cechuje się dużym potencjałem wzrostu stawek czynszów i wzrostu wartości zainwestowanego kapitału.
Trwa budowa skali
Jak podkreślają eksperci JLL, rozwojowi rynku sprzyja demografia. Do końca tej dekady miasta będzie zamieszkiwać 58 proc. populacji. Powiększa się baza młodych specjalistów w największych aglomeracjach. Liczba gospodarstw domowych ma urosnąć o kilkanaście procent, do ponad 15 mln. Polski rynek mieszkaniowy cechuje się strukturalnym deficytem rzędu 1,5 mln lokali, istniejące zasoby są w znacznej mierze stare i niskiej jakości, a pod względem wskaźników znajdujemy się daleko w tyle za zachodnią częścią kontynentu.
Rozwojowi PRS i innych formuł living sprzyja zmiana mentalności: dla młodszych pokoleń najem i niewikłanie się w kredyt hipoteczny jest stylem życia. Zaletą Polski jest też jedna z największych populacji studentów – to około 1,2 mln osób. Notowany jest przy tym stały napływ zagranicznych żaków nad Wisłę.
PRS to obecnie około 6 tys. przynoszących dochód mieszkań, z czego największe portfele mają platforma Resi4Rent, w której udziały ma Echo Investment (2,4 tys. lokali) i państwowy Fundusz Mieszkań na Wynajem (2,1 tys.). Trzy razy więcej jednostek jest w projektach zapowiedzianych przez inwestorów lub w trakcie realizacji. 24 tys. mieszkań to zaledwie 2–4 proc. rynku najmu zdominowanego nad Wisłą przez osoby fizyczne, dlatego JLL oczekuje dalszego przyrostu inwestycji.
Pandemia w 2020 r. przyniosła obniżkę stawek za wynajem na szerokim rynku, rzędu 3–9 proc., co było pokłosiem m.in. załamania na rynku najmu krótkoterminowego (paraliż turystyki) i przesunięcia części lokali na rynek najmu długoterminowego. Ale także tu popyt się obniżył. Reakcja właścicieli na lockdown była zróżnicowana – w przypadku jednych mieszkań czynsze ofertowe się nie zmieniły, w innych zostały zredukowane. Właściciele działających obiektów z rynku PRS deklarują przy tym, że nie mieli większych problemów z obłożeniem ani ściągalnością czynszów. Inwestorzy spodziewają się, że wraz z opanowaniem sytuacji związanej z pandemią rynek się ustabilizuje i czynsze odbiją.