Komentować wczorajszą sesję w USA jest ogromnie trudno. Jeśli ktoś coś musi napisać, to w takiej sytuacji musi również mocno wymyślać. Jak bowiem tłumaczyć kompletny brak zmian cen w trakcie sesji? Oczywiście oczekiwaniem. Zatem w zależności od serwisu rynek wczoraj oczekiwał na dane makro, a w szczególności ma się rozumieć raport o stanie rynku pracy lub oczekiwał na sezon wyników, choć ten na dobre zacznie się dopiero za dwa tygodnie. Za tydzień we wtorek pojawi się bowiem dopiero wynik Alcoa, który nieoficjalnie rozpoczyna sezon publikacji, choć należy pamiętać, że pierwszy tydzień to właściwie rozbiegówka z pojedynczymi ciekawymi informacjami.

My na szczęście nie musimy komentować i tłumaczyć sobie, co się wydarzyło na wczorajszej sesji za oceanem, skoro nic się nie wydarzyło. Poszukiwanie za wszelką cenę wytłumaczenia dla takiego, a nie innego zachowania cen wydaje się niecelowe. Trzeba się pogodzić, że w danej chwili nie jesteśmy w stanie za każdym razem wiedzieć, co wpływa na zmiany cen, a tym bardziej co wpływa na to, że ceny się nie zmieniają. Rynek ma w sobie element losowości i im krótszy jest horyzont inwestycyjny, tym ten czynniki jest relatywnie większy. Mając taką świadomość nie mamy musu poznania przyczyn każdego, nawet najmniejszego ruchu cen. To jest po prostu niemożliwe.

Na wstępie wspomniałem o możliwości powtórzenia wczorajszej aktywności, bo takie jest ryzyko. Dziś bowiem znowu czeka nas dzień raczej ubogi w planowane publikacje makro. O 10:00 pojawi się dynamika podaży pieniądza w strefie euro, która, nie ma się co czarować, niewiele graczy obchodzi. Pierwsze dane ze Stanów pojawią się dopiero o 15:00. Zatem możliwość kolejnych spokojnych zmian cen jest całkiem realna. Warto przygotować więcej kawy.