Start sesji zapowiada się obiecująco. Wygląda na to, że już na początku sesji będziemy próbować pokonać poziom dotychczasowego rekordu notowań. To dobra wiadomość dla posiadaczy długich pozycji. Inna jest taka, że popyt ponownie staje przed zadaniem utrzymania wysokich poziomów z otwarcia. Jak pamiętamy, w ostatnim czasie częściej się to kupującym nie udawało. Czy tym razem będzie inaczej?

Mamy szansę podnieść ceny do okolic 2400 pkt. Wyjście na wyższe poziomy będzie już znacznie trudniejsze, bo oznaczałoby to zmianę tempa zwyżki na naszym rynku. Na razie wyznacza je linia równoległa do wewnętrznej linii trendu, którą zapewne znają czytelnicy „Weekendowej…”. Naturalnie problematyka oporów jest dla nas mniej istotna od problematyki wsparć. Na razie najbliższym wsparciem jest poziom dołka z początku października.

Wracając do samych wydarzeń w Stanach to kontynuacja dobrych nastrojów z sesji regularnej także w czasie notowań posesyjnych jest m.in. efektem dobrych wyników, jakie wczoraj publikował Apple. Spółka zyskała 6 proc. po informacji, że jej zysk na akcję osiągnięty w ostatnim kwartale wyniósł 1,82 dolary, a prognozy analityków oscylowały raczej przy 1,42 dolary na akcję. Także na poziomie przychodów zanotowano miłą niespodziankę, gdyż spółce udało się osiągnąć sprzedaż o wartości 9,87 mld dolarów, a oczekiwano, że będzie to 9,2 mld dolarów. Rozczarowaniem za to są prognozy spółki dotyczące przyszłego kwartału. Oczekuje ona, że zysk wyniesie 1,70-1,78 dolara na akcję, a dotychczas analitycy prognozowali 1,91 dolara na akcję. Ciekawe, że zwykle rozczarowanie dotyczące prognoz jest podstawą osłabienia notowań spółki, ale skoro nastroje na rynku są sprzyjające, to słabsze prognozy zostały zignorowane. Na razie. Później, jak już ceny zaczną spadać, pewnie ten argument wypłynie.