Uwaga: model nie prognozuje kryzysu!

Ogłoszono koniec globalnej recesji. Jednakże powodów do świętowania nie ma zbyt wiele. O ile bowiem sytuacja gospodarcza powinna ulegać stopniowej poprawie, o tyle w szeroko rozumianej ekonomii skutki kryzysu będą odczuwalne jeszcze przez dłuższy okres

Publikacja: 07.11.2009 10:09

Uwaga: model nie prognozuje kryzysu!

Foto: GG Parkiet

Kryzysowe tsunami, które przetoczyło się przez rynki finansowe, nie ominęło również uczelni ekonomicznych i reputacji makroekonomistów. Trzy podstawowe zarzuty formułowane w ostatnim czasie pod adresem praktyków i teoretyków ekonomii to:- przyczynienie się do powstania obecnego kryzysu finansowego,- brak konsensusu, co do wskazania narzędzi polityki fiskalnej i pieniężnej służących wyprowadzeniu globalnej gospodarki z recesji, - a także nieumiejętność wykrycia bańki spekulacyjnej w cenach nieruchomości i przewidzenia skutków jej pęknięcia.

Pierwszy z zarzutów dotyka problematyki etyki biznesu, a dwa pozostałe dotyczące problemów trafności prognoz są bezpośrednio zależne od używanych w makroekonomii i finansach narzędzi analitycznych. I to właśnie kwestia ulepszenia metodologii stosowanej przez ekonomistów jest najważniejsza z punktu widzenia skonstruowania w przyszłości sprawniejszego systemu wczesnego ostrzegania przed kryzysami finansowymi i ulepszenia narzędzi służących do radzenia sobie z nim.

W moim przekonaniu nie da się tego osiągnąć bez otwarcia środowiska makroekonomistów na postulaty i modele ekonomiczne powstające na pograniczu ekonomii, socjologii i psychologii. Kluczem jednak do tego typu syntezy jest uświadomienie sobie przez praktyków i teoretyków ekonomii, że równie ważne co trafności prognoz są założenia przyjęte przy modelowaniu zjawisk gospodarczych, które to decydują, czy dany model prognostyczny świetnie sprawdzający się w czasach boomu gospodarczego jest również w stanie przewidzieć kryzysy finansowe i ich skutki.

[srodtytul]Pomiędzy matematyką a prawdą[/srodtytul]

Jak pisze noblista Paul Krugman ekonomiści zawiedli w dążeniu do skonstruowania eleganckiego, wszystko wyjaśniającego modelu rzeczywistości gospodarczej, ponieważ "pomylili piękno zawarte w imponujących równaniach matematycznych z prawdą".

W ostatnich trzech dekadach widoczny był wzrost nacisku ekonomistów na techniczne aspekty badania zjawisk gospodarczych, takich jak sprawność w dokonywaniu obliczeń matematycznych przy jednoczesnym lekceważeniu wniosków płynących z historii ekonomii, historii gospodarczej, psychologii czy socjologii. Tak obrany kierunek rozwoju nauki przyczynił się do zatrudniania w bankach na całym świecie coraz większej liczby fizyków i matematyków, których znajomość ekonomii i zjawisk gospodarczych była znikoma. Przynieśli oni ze sobą do instytucji finansowych wysoce wyrafinowane i wymagające skomplikowanych operacji matematycznych modele służące do wyceny papierów wartościowych (np. CAPM), wyceny ryzyka (np. VAR) czy formułowania prognoz makroekonomicznych (np. DSGE), charakteryzujących się wysoką precyzją prognoz w okresach stabilności gospodarczej.

Jednakże ze względu na przyjęcie nierealistycznych założeń, nieuwzględniających skutków wystąpienia ewentualnego kryzysu finansowego w przyszłości. Tym samym do wyceny ryzyka finansowego w bankach zostały zastosowane modele, które nie brały pod uwagę sytuacji, w których właściwa ocena zagrożeń płynności i wypłacalności decyduje o pozostaniu na rynku lub upadłości. Mechanizm ten jest porównywalny do sytuacji, w której przy ocenie prawdopodobieństwa wypadku samochodowego podczas przyspieszania do 200 km/h nie brać pod uwagę możliwości wystąpienia gołoledzi czy mgły.

[srodtytul]Czarne skrzynki rynków finansowych[/srodtytul]

W jaki sposób do tego doszło? Wyróżniłbym dwa czynniki. Po pierwsze wszystko to działo się przy pełnej aprobacie środowisk akademickich, które przyjmowały za oczywistość pełną racjonalność podmiotów ekonomicznych, a także doskonałą efektywność rynków finansowych, skupiając przez długie lata debatę makroekonomiczną jedynie wzdłuż linii sporu o rolę państwa w gospodarce (tzw. spór pomiędzy ekonomią neoklasyczną a neokeynesowską). Tym samym stosowane zarówno w bankowości, jak i na uniwersytetach, modele ekonomiczne nie uwzględniały zachowań nieracjonalnych, takich jak owczy pęd czy opisywane już przez J. M. Keynesa zwierzęce instynkty inwestorów (tzw. animal spirits) lub nie brały pod uwagę ograniczeń racjonalności podmiotów rynkowych (np. nieumiejętność planowania ścieżki decyzji inwestycyjnych w długim horyzoncie czasowym).

Z tego względu nie uwzględniały one nawet w najmniejszym stopniu możliwości powstania baniek spekulacyjnych i ich skutków. W związku z tym sektor pośredników finansowych, jako doskonale efektywny, był wyłączany z większości prognostycznych modeli makroekonomicznych, takich jak model DSGE stosowany przez Bank Anglii, co spowodowało ich kompletną bezużyteczność w najważniejszym momencie, czyli w chwili wystąpienia kryzysu na amerykańskim rynku nieruchomości.

Drugim czynnikiem, który wpłynął na ignorowanie założeń przyjmowanych przy formułowaniu modeli makroekonomicznych był rozpowszechniony w środowisku naukowym metodologiczny instrumentalizm zaproponowany przez Miltona Friedmana, polegający na ocenie jakości danej teorii naukowej lub modelu gospodarki jedynie na podstawie trafności prognoz.

Co więcej, według instrumentalistów falsyfikacja założeń przyjętych w danym modelu nie powinna prowadzić do jego odrzucenia tak długo, jak formułowane na jego podstawie prognozy są trafne. W skrajnych przypadkach rozumowanie to prowadzi do konstruowaniu modeli gospodarczych typu czarna skrzynka, przy których weryfikacja założeń i postulatów danej teorii ekonomicznej jest ignorowana, a nawet uznawana za szkodliwą, gdyż może prowadzić do odrzucenia skutecznych przy formułowaniu prognoz modeli ekonomicznych.

[srodtytul]Dotkliwe skutki błędnych założeń[/srodtytul]

Wskutek stosowania metodologii instrumentalizmu wśród założeń przyjmowanych przy konstruowaniu modeli ekonomicznych zaczęły pojawiać się również te zupełnie nierealistyczne. Do takich założeń należał brak możliwości upadku przedsiębiorstw czy banków, skutkujący nieuwzględnieniem obaw inwestorów przed możliwością wystąpienia efektu domina upadłości instytucji finansowych i związanego z nimi wyschnięcia rynku pieniężnego, który miał miejsce zaraz po bankructwie banku Lehman Brothers. W przypadku modeli służących do wyceny ryzyka (np. VAR) nierealistycznym założeniem, które zostało zweryfikowane przez rzeczywistość, było przyjęcie stałej korelacji między zmianami wartości aktywów finansowych. Wskutek wystąpienia owczego pędu na rynkach finansowych korelacja ta znacząco wzrosła, przyczyniając się tym samym do nawet kilkunastokrotnego wzrostu ryzyka portfeli aktywów banków.

Przykłady nadużyć makroekonomii głównego nurtu można byłoby mnożyć, jednak sucha krytyka jest w tym momencie tak samo mało użyteczna, jak jej wcześniejszy brak. Poza tym z punktu widzenia polityki gospodarczej, która w bieżącej sytuacji globalnego spowolnienia potrzebuje szybkich rozwiązań i sporządzania na bieżąco prognoz skutków podejmowanych decyzji, zaprzestanie korzystania z dorobku makroekonomii ostatnich dwóch dekad i oczekiwanie na nowe bardziej zaawansowane modele gospodarki byłoby strzałem w stopę, gdyż mogłoby się skończyć popełnieniem dotkliwych w skutkach błędów przy wychodzeniu z kryzysu.

[srodtytul]Grzech Ricarda[/srodtytul]

Relatywnie daleko posunięta bezkrytyczność względem prognoz i wyjaśnień płynących z wysoce wyspecjalizowanych modeli gospodarki proponowanych przez środowisko naukowe nie jest zjawiskiem nowym i ma związek z błędną percepcją ekonomii jako nauki ścisłej podobnej do fizyki newtonowskiej (duży udział miało w tym stosowanie przez ekonomistów narzędzi matematycznych i rozwiązań zaproponowanych przez fizyków, a także samo zatrudnianie fizyków do rozwiązywania problemów ekonomicznych). Bezkrytyczność ta nazwana została przez Josepha Schumpetera grzechem Ricarda, gdyż to właśnie ekonomista David Ricardo jeszcze w XIX w. zaprezentował wyniki płynące ze skonstruowanych przez siebie modeli gospodarki angielskiej jako pewne i niepodważalne.

Innymi słowy, grzech Ricarda to formułowanie wniosków dotyczących rzeczywistej gospodarki bezpośrednio na podstawie abstrakcyjnych modeli ekonomicznych, które ze względu na przyjęte uproszczenia nie odwzorowują dokładnie sytuacji rynkowej. Zdaniem Schumpetera, a także niektórych metodologów nauki ekonomii, takich jak zmarły niedawno profesor Leszek Nowak, prezentowaniu wniosków płynących z modeli ekonomicznych powinno towarzyszyć wskazanie skutków wynikających z przyjętych przy jego konstruowaniu uproszczeń.

[srodtytul]Model to nie wszystko![/srodtytul]

Nie podkreślenie w dyskusji publicznej (umyślnie bądź też nieświadomie) stosowanych w ramach danego modelu ekonomicznego założeń i wynikających z tego ograniczeń doprowadziło do przecenienia przez uczestników rynków finansowych zdolności prognostycznych makroekonomistów, którzy mieli czuwać nad kondycją światowej gospodarki, ostrzegając przed ewentualnymi zagrożeniami dla stabilności globalnego systemu finansowego.

Odwołując się do przykładu modelu DSGE służącego do sporządzania prognoz przez Bank Anglii, dopiero wystąpienie kryzysu skłoniło jego twórców do przyznania, że model ten nie sprawdza się w sytuacji, w której istotne znaczenie ma istnienie pośredników finansowych, takich jak banki. Zatem jednym z ważniejszych wniosków płynących z obecnego kryzysu w ekonomii jest konieczność podkreślania przyjętych przy prognozowaniu założeń, zarówno w przypadku modeli prognostycznych, takich jak DSGE, jak i w przypadku modeli ryzyka finansowego, np. VAR. Brak wyraźnej artykulacji czynników ryzyka związanych z zastosowanymi uproszczeniami może sprawiać wrażenie dla niewprawionych odbiorców, że ekonomia jest nauką ścisłą.

Taka perspektywa opinii publicznej może z kolei rodzić poważne obawy, że prognozy oparte tylko na abstrakcyjnych modelach ekonomicznych nieuwzględniających zaburzeń wynikających z ograniczonej racjonalności podmiotów rynkowych zostaną uznane, jak to powiedział Ricardo, za "tak pewne, jak zasady grawitacji", prowadząc tym samym do powstania systematycznych błędów w opartych na ich podstawie decyzjach, mogących przyczynić się do powstania kolejnych kryzysów gospodarczych na skalę światową.

Komentarze
Robert Nogacki: Dedolaryzacja - próby podważenia dominującej pozycji amerykańskiej waluty
Komentarze
Paweł Spławski: Jak zapobiegać praniu pieniędzy
Komentarze
Robert Morawski: Dla kogo kwoty wolne?
Komentarze
Altcoinom brakuje euforii
Komentarze
Przecena wyhamowała