Autor trafnie wskazuje, że powszechnie stosowane modele ekonomiczne często zawodzą w sytuacjach kryzysowych, a ich istotnym ograniczeniem jest ignorowanie zależności z pogranicza ekonomii i innych nauk społecznych, jak socjologia i psychologia. W opinii [link=http://www.parkiet.com/artykul/866556.html]A. Czerniaka[/link] rozwój nauk ekonomicznych w ostatnich dekadach nadmiernie koncentrował się na abstrakcyjnych i sformalizowanych modelach (z czym wiązać się ma rosnąca aktywność matematyków i fizyków na tym polu), nie doceniając natomiast wniosków płynących choćby z historii gospodarczej.
Krytyka pojmowania ekonomii w kategoriach nauki ścisłej nie jest nowa. Wskazuje na to sam autor, przywołując "grzech Ricarda" opisany przez J. Schumpetera. Ze współczesnych autorów można by przypomnieć tu choćby T. Mayera, który już w 1980 r. napisał, że "prawda nie zawsze występuje w kostiumie matematycznego równania i nie zawsze rodzi się we wnętrzu komputera". Można mieć jednak wątpliwości, czy to ułomność modeli jest faktycznym problemem ekonomii.
Modele, których przykłady podaje autor, istotnie posiadają ograniczenia. I tak np. klasyczny model CAPM Sharpe’a-Lintnera nie jest w stanie przewidzieć występującego w okresie kryzysu wzrostu korelacji między stopami zwrotu różnych aktywów. Wynika to jednak wprost ze struktury modelu, który pierwotnie został zaproponowany do analizy jednego okresu i nie może przewidzieć zmian korelacji zachodzących w innych okresach. W szczególności w czasie kryzysu.
Również model VaR zawodzi w okresie kryzysu. Opisuje on zachowanie portfela inwestycyjnego (kredytowego itp.) z określonym prawdopodobieństwem, najczęściej rzędu 95-99 proc. Nie może więc uwzględnić sytuacji kryzysu, który występuje raz na wiele lat, a więc z prawdopodobieństwem o wiele mniejszym niż brakujące do pełnego opisu rzeczywistości 5 czy nawet 1 proc. Także model DSGE stosowany m.in. przez Bank Anglii nie mógł przewidzieć kryzysu na rynkach finansowych, choć z zupełnie innych powodów. Jak zauważył były gubernator tego banku Charles Goodhart goszczący w styczniu na seminarium fundacji CASE model ten nie uwzględniał pieniądza i monetarnej sfery gospodarki.
Należałoby powiedzieć, że powyższe modele wcale nie pretendują do przewidywania kryzysu i ich krytyka pod tym względem nie jest w pełni uzasadniona. Co więcej, znajomość specyfiki tych modeli nakazywałaby wręcz ostrożność w ocenie uzyskiwanych prognoz, jeśli występują ważne czynniki nie ujęte w modelu. Stawiany przez autora w kontekście wspomnianych modeli zarzut dotyczący angażowania do rozwiązywania problemów ekonomicznych matematyków czy fizyków również można by kwestionować.