Źródeł wyprzedaży złotego ponownie należy doszukiwać się w pogorszeniu nastrojów na rynkach finansowych, związanych z powrotem obaw o konsekwencje problemów zadłużonej Europy, co następnie prowokuje ucieczkę od ryzyka. Obawy te podsyciła publikacja przez Europejski Bank Centralny raportu o stabilności systemu finansowego Strefy Euro, piątkowa obniżka ratingu Hiszpanii, czy też pojawiające się na rynku spekulacje o możliwości obniżenia ratingu Włoch i Francji.
Cieniem na notowaniach złotego kładzie się też dzisiejsza poranna przecena EUR/USD. Kurs tej pary spadł do 1,2173 z poziomu 1,2276 dol. testowanego jeszcze przed godziną 8:00.
Wyprzedaż polskiej waluty ma też swoje lokalne źródła. Mianowicie spadek indeksu PMI oraz prawdopodobieństwo odłożenia o trzy miesiące wyboru prezesa Narodowego Banku Polskiego (NBP).
W maju indeks PMI, opisujący kondycję polskiego sektora produkcyjnego, spadł do 52,2 z 52,5 miesiąc wcześniej. Tym samym zasygnalizował pogorszenie się sytuacji w przemyśle, zamiast oczekiwanej poprawy (prognozowano wzrost PMI do 53). Nie jest wykluczone, że to jednorazowy efekt powodzi. Z drugiej jednak strony, zwraca uwagę odnotowane w maju globalne pogorszenie wskaźników aktywności w sektorze produkcyjnym, co zwiastuje nadchodzące problemy.
W ten niekorzystny obraz, wpisują się polityczne przepychanki wokół wyboru prezesa NBP. W poniedziałek premier Donald Tusk opowiedział się za jego natychmiastowym wyborem. To jednak mało prawdopodobne. Jak donosi "Rzeczpospolita", Polskie Stronnictwo Ludowe, Sojusz Lewicy Demokratycznej oraz Prawo i Sprawiedliwość opowiadają się za przesunięciem głosowania nad kandydaturą Marka Belki na fotel prezesa NBP na okres po wyborach prezydenckich. Kalendarz wyborczy i parlamentarny wskazuje, że nowego prezesa NBP inwestorzy poznają we wrześniu. Perspektywa kilkumiesięcznego okresu bezkrólewia w NBP, w sytuacji gdy Europa zmaga się z jednym z najgorszych kryzysów w swej najnowszej historii, nie jest dobrą wiadomością dla złotego.