Dzień jest jednak daleki od rozstrzygnięcia. O tym zdecydują publikowane dziś dane makroekonomiczne z Polski i Stanów Zjednoczonych.

Początek piątkowych notowań przyniósł umocnienie polskiej waluty, w reakcji na poprawę nastrojów na rynkach finansowych i idący z tym w parze wzrost notowań EUR/USD, wywołany publikacją lepszych od prognoz danych nt. dynamiki niemieckiego i francuskiego PKB (odpowiednio 2,2% K/K i 0,6% K/K).

Wpływ danych makroekonomicznych okazał się być jedynie krótkotrwały. Górę wzięły obawy o przyszłość światowej gospodarki. Europejskie giełdy zaczęły się osuwać, co sprowadziło je na wyraźne minusy. Tą samą ścieżką podążył EUR/USD, cofając się z poziomu 1,29 do 1,28 dolara. Reakcja złotego była automatyczna. Zaczął on tracić na wartości. Skala przeceny mogłaby być większa, gdyby nie oczekiwanie na publikację lipcowych danych nt. inflacji CPI w Polsce (godz. 14:00). Rynek prognozuje, że będzie ona o 0,1% niższa niż przed miesiącem i o 2,2% wyższa niż przed rokiem. Ewentualny wyższy od prognoz odczyt, co wydaje się bardziej prawdopodobnym scenariuszem niż spadek indeksu cen konsumpcyjnych, zwiększy oczekiwania na podwyżki stóp procentowych, wspierając jednocześnie złotego.

Dane publikowane przez Główny Urząd Statystyczny nie będą jednak rozstrzygające dla losów USD/PLN i EUR/PLN. Zdecydują raporty makroekonomiczne ze Stanów Zjednoczonych. Przede wszystkim wyniki sprzedaży detalicznej i indeks Uniwersytetu Michigan (inwestorzy poznają jeszcze inflację CPI i dane o zapasach niesprzedanych towarów). Odczyt niższe od prognoz (odpowiednio 0,5% i 68,8 pkt.) spowodują wzrost obaw o kondycję amerykańskiej gospodarki, co przełoży się na wzrost awersji do ryzyka i zaszkodzi złotemu. Zgodne z prognozami lub lepsze od nich odczyty wywołają odwrotną reakcję.