Rynki wschodzące będą zyskiwać na znaczeniu

- Azjatyckie indeksy rosną w tym roku stosunkowo słabo. Dzieje się tak m.in. dlatego, że chiński rząd schładza gospodarkę, by przeciwdziałać jej przegrzaniu oraz narastaniu baniek - mówi Nick Scott, zarządzający azjatyckimi funduszami w BlackRock

Publikacja: 09.10.2010 08:36

Rynki wschodzące będą zyskiwać na znaczeniu

Foto: Fotorzepa

[b]Azjatyckie giełdy zachowują się w tym roku dosyć rozczarowująco. Czego możemy się po nich spodziewać w nadchodzących kwartałach? Jak wpłynie na nie polityka chińskiego rządu?[/b]

Rzeczywiście azjatyckie indeksy rosną w tym roku stosunkowo słabo. Dzieje się tak m.in. dlatego, że chiński rząd schładza gospodarkę, by przeciwdziałać jej przegrzaniu oraz narastaniu baniek. Inwestorzy z Chin działają zaś zwykle „w stadzie”, czekają więc, aż rząd ChRL nieco rozluźni politykę. Większą część zaostrzania polityki mamy już jednak za sobą. W przyszłym roku natomiast sytuacja na giełdach może się zrobić interesująca, gdyż zacznie się realizacja dwunastego planu pięcioletniego, a więc będzie więcej rządowych inwestycji w gospodarkę.

[b]Czy zwyżki na chińskich giełdach mogą doprowadzić do hossy na światowych rynkach akcji, a szczególnie na innych rynkach wschodzących?[/b]

Choć Chiny to bardzo duży i ważny rynek wschodzący, nie spodziewam się, by do tego doszło. Myślę, że rozluźnianie polityki nie będzie w tym kraju szybkie, ale bardzo stopniowe. Więc jego wpływ na światowe giełdy będzie mniejszy. Czy azjatyckie rynki mają szansę na duże i długie zwyżki? Jest to możliwe, gdyż są one bardzo zmienne i rządzi nimi mentalność stadna. Krajowi inwestorzy mocno nie doceniają obecnie akcji, więc jeśli nastroje się zmienią, mogą skierować na rynek dużą ilość pieniędzy. Nie sądzę jednak, by szybko wróciły wyceny sprzed kryzysu. Inwestorzy lepiej przecież teraz znają rynki wschodzące.

[b]Kiedy możemy się spodziewać powrotu apetytu na ryzyko wśród inwestorów?[/b] Obecnie wielu z nich, szczególnie z Azji, siedzi na dużych ilościach gotówki...Powrót apetytu na ryzyko już jest do pewnego stopnia zauważalny. W tym roku część azjatyckich indeksów zyskała po blisko 10 proc. To przyzwoity wynik. Oczywiście, niektórzy oczekiwali przedkryzysowego wzrostu o około 20 proc. Były to jednak nierealne oczekiwania. Wciąż dużo pieniędzy idzie obecnie na azjatyckie rynki obligacji. Papiery te nie są jednak całkowicie odporne na ryzyko. Jeśli nie powróci recesja, a inflacja nabierze mocy, np. w Azji, wówczas obligacje mogą rozczarować inwestorów. To może sprawić, że więcej pieniędzy trafi na rynki akcji.

[b]Czy obligacje amerykańskiego Departamentu Skarbu mogą mocno rozczarować inwestorów?[/b]

Nie są one szczególnie atrakcyjne, jeśli chodzi o rentowność, która prawdopodobnie będzie rosnąć przez nadchodzące dziesięć lat. Nie jest to dobra inwestycja. Szczególnie, że można na świecie znaleźć wiele atrakcyjnych akcji.

[b]Które rynki wschodzące wyglądają więc szczególnie obiecująco?[/b]

Z azjatyckiej perspektywy Chiny wyglądają coraz lepiej. Chińskie akcje są stosunkowo tanie. Widać nawet, że papiery tych samych spółek notowane w Szanghaju są tańsze niż w Hongkongu. Dobre perspektywy daje również rynek koreański. Won, waluta Korei Południowej, jest bardzo słaby, co wpływa dobrze na konkurencyjność eksporterów. Atrakcyjnie wygląda również Hongkong. Miejscowa waluta jest sztywno powiązana z dolarem USA. Politykę monetarną dyktuje więc tam de facto szef Fedu Ben Bernanke. Mamy więc w Hongkongu bardzo niskie oprocentowanie pożyczek hipotecznych napędzające rynek nieruchomości oraz silne powiązania gospodarcze z Chinami kontynentalnymi.

[b]Na rynkach wschodzących mieliśmy w tym roku wysyp dużych ofert publicznych, w tym rekordową sprzedaż akcji brazylijskiego Petrobrasu wartą 70 mld USD. Czy możemy oczekiwać kontynuacji tego trendu w nadchodzących kwartałach?[/b]

Rynki wschodzące są wciąż niedoinwestowane (underinvested). Wiele pieniędzy trzymanych obecnie w USA i w Europie Zachodniej może więc trafić na rynki wschodzące, by zostać zainwestowane w akcje spółek przeprowadzających oferty publiczne. Oczywiście musi minąć trochę czasu, zanim takie gigantyczne oferty jak Petrobrasu zostaną skonsumowane. Duży apetyt na akcje sprzedawane w ramach IPO widać w Chinach. Zwłaszcza że dokonują ich spółki z interesujących sektorów, mające dobre perspektywy. Fala ofert może jednak wyhamować, gdyż spółki mają już lepszy dostęp do innych źródeł finansowania – takich jak banki czy fundusze private equity.

[b]W tym roku mieliśmy również ożywienie na rynku fuzji i przejęć. Coraz częściej spółki z Chin oraz Indii kupują firmy z krajów Zachodu. Czy możemy się spodziewać zwiększenia ich aktywności w Europie Środkowo-Wschodniej?[/b]

Azjatyckie spółki angażują się w dużej mierze w zakupy firm dających im dostęp do nowoczesnej technologii oraz własności intelektualnej. Ponadto chińskie oraz indyjskie spółki coraz częściej szukają obszarów wzrostu na rynkach podobnych do własnych. Czyli m.in. w krajach, w których konsumenci mają podobne dochody jak w Chinach czy Indiach. Możemy się więc spodziewać w przyszłości większej liczby fuzji i przejęć wewnątrz bloku wschodzących gospodarek.

[b]Związki między poszczególnymi rynkami wschodzącymi się zacieśniają. Jaki wpływ może mieć sytuacja w Chinach lub Indiach na polski rynek?[/b]

Niepokój inwestorów na jednym z dużych rynków wschodzących uderzy również w mniejsze i w bardziej oddalone rynki. Jeśli inwestorzy będą wycofywać pieniądze z funduszów, będą one zazwyczaj wycofywane ze wszystkich wchodzących gospodarek, zarówno z Chin, jak i z Polski. Z drugiej strony, jeśli będą napływać duże pieniądze na rynki wschodzące, każda z tych gospodarek powinna się obawiać, że napływ okaże się zbyt duży. Nie każdy kapitał jest dobry. Nie zawsze trafia on we właściwe miejsca i prowadzi do narastania baniek. Spodziewam się więc większych restrykcji dotyczących przepływu kapitału na rynkach wschodzących. Ponadto, jeśli chińska gospodarka zbytnio zwolni, odczują to wszyscy. Choć nie uważam, by to był realistyczny scenariusz. Do spowolnienia gospodarczego w Chinach oczywiście dojdzie, ale dobrze, że tak się stanie. Będzie ono bowiem bardziej związane z naturalnymi zmianami w chińskiej gospodarce.

[b]Czy powinniśmy się obawiać amerykańsko-chińskiej wojny handlowej?[/b]

W światowej gospodarce istnieje duża nierównowaga. Dotyczy ona nie tylko bilansów handlowych, ale również tempa wzrostu PKB czy tego, że jedne kraje są mocno zadłużone, a inne dysponują dużymi państwowymi funduszami inwestycyjnymi. Ta nierównowaga daje politykom szansę na zbicie kapitału politycznego. Możemy się więc spodziewać dalszych tarć amerykańsko-chińskich. Czy aprecjacja juana była zbyt wolna? Prawdopodobnie tak. Czy Chińczycy pozwolą na szybszy wzrost wartości narodowej waluty? Pewnie tak. Czy to usatysfakcjonuje Amerykanów? Raczej nie. Kurs juana nie jest źródłem problemu. USA mają duży deficyt w handlu z Chinami nie dlatego, że za dolara płaci się około 6,7 juana, ale dlatego, że Chińczycy są od nich o wiele wydajniejsi. Tymczasem starcie handlowe USA z Chinami może uderzyć w amerykańską gospodarkę. Straci na nim cały świat. Myślę więc, że Polska ma szczęście, że jest stosunkowo małym rynkiem wschodzącym. Jej rozwój nie wzbudza bowiem niepokoju bogatszych krajów. Tymczasem kwestie dotyczące takich gospodarek, jak Chiny, Indie, Brazylia czy Rosja, zyskują zwykle polityczny kontekst.

[b]Dziękuję za rozmowę. [/b]

[ramka][b]Gigant wśród firm zarządzających kapitałem[/b]

Firma BlackRock istnieje od 1988 r. Po przejęciu Barclays Global Investors w 2009 r. stała się największym na świecie towarzystwem funduszy inwestycyjnych. Na całym świecie zarządza ponad 3,1 bln USD (dla porównania, PKB Stanów Zjednoczonych wynosi około 14 bln USD). Na drugim miejscu plasuje się State Street Global Advisors, którego aktywa są jednak o ponad 1 bln USD mniejsze.Black Rock ma biura w 24 krajach (zatrudnia 8,5 tys. osób), w tym od pięciu lat w Polsce, gdzie zarządza – jak podaje – „kilkuset” milionami dolarów. Akcje BlackRock notowane są na nowojorskiej giełdzie. Blisko 80 proc. udziałów znajduje się w rękach banków Barclays, Bank of America i PNC Financial Services. Przez cały kryzys finansowy towarzystwo utrzymywało rentowność (ostatnią stratę kwartalną odnotowało w 2003 r.). W II kwartale br. zarobiło netto 432 mln USD.Nick Scott pracuje w BlackRock od 2007 r. Od początku zarządza funduszami azjatyckimi. [/ramka]

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów