Ponownie rozgorzała dyskusja na temat systemu emerytalnego. Widzę w niej tyle przekłamań, demagogii i zwyczajnej nieznajomości tematu, że postanowiłem sprawą się zająć. Zwolenników obecnego systemu proszę o jedno: o przeczytanie i przeanalizowanie bez ideologicznych uprzedzeń wszystkich poruszonych przeze mnie tematów.
[srodtytul]„Na akcjach w długim terminie zawsze się zyskuje”[/srodtytul]
Czyżby? Japoński indeks Nikkei był na poziomie ponad 40 000 pkt niemal 20 lat temu, a teraz oscyluje wokół 10 000 pkt. Amerykański Nasdaq dziesięć lat temu sięgał 5100 pkt, teraz połowy tej wartości. Można spojrzeć na lata 1968–1983 w USA. Prawie linia prosta na wykresach, a inflacja szalona. Trudno było też tam zarobić w latach 1999–2010. Można powiedzieć, że to wypadki przy pracy.
Być może. Problem w tym, że od wielu lat rynki finansowe zmieniają charakter. Coraz więcej na nich spekulacji i coraz mniej inwestycji w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Uważam, że jesteśmy w okresie wieloletnich turbulencji z nieoczekiwanymi zmianami kierunków indeksów i cen aktywów. Ryzyko inwestycyjne jest bardzo duże, a pieniędzy emerytów na takie ryzyko wystawiać nie można. Jeśli ktoś wierzy w slogan ze śródtytułu, to trudno będzie mu się zgodzić z tym, o czym piszę dalej.
[srodtytul]„Zabierają nam nasze pieniądze”[/srodtytul]