Po jednodniowym wzroście i chwilowej poprawie nastrojów na warszawskim parkiecie ponownie zatriumfowały niedźwiedzie. Czwartkowe wzrosty zawdzięczaliśmy tylko i wyłącznie spektakularnemu wzrostowi indeksu NASDAQ. Na następnej sesji w Stanach Zjednoczonych nastąpił niespełna dwuprocentowy spadek tego indeksu. Oznacza to, że korekta, która przyszła po tak gwałtownych wzrostach była nieznaczna. Jednak już na piątkowej sesji w Warszawie nie widać było impulsów, które pozwoliłyby na dalszą aprecjację notowanych na naszym parkiecie walorów. Dodatkowo warto zwrócić uwagę, że tak jak motorem czwartkowych wzrostów nie był sektor TMT, tak i podczas piątkowej sesji indeks TechWIG zniżkował mniej niż WIG20 - zmniejszenie wartości odpowiednio o 1,81% oraz 2,25%.
Czy zatem środowa wzrostowa sesja indeksu NASDAQ okazała się jedynie przesunięciem w czasie spadków w Polsce? Prawdopodobnie na rynku ponownie zagoszczą pesymiści, a czwartkowy wzrost okaże się tylko krótkim odreagowaniem uzasadnionym jedynie jednorazową (czy jak się okazało dzień później dwukrotną) informacją opublikowaną przez FED. Obecnie trudno dopatrywać się kolejnych informacji, które ożywiłyby rynek. Dlatego też dalsze spadki wydają się wręcz nieuniknione. Trudno w tym momencie określić ich skalę. W przypadku indeksu WIG20 wydaje się, że najbliższą linią wsparcia będzie linia utworzona przez minima z dni 21.12.2000 oraz 03.01.2001 roku na poziomie ok. 1760 punktów. Zakończenie notowań na poziomie 1785 pkt. sugeruje, że fala spadków nie została jeszcze wyczerpana, a dynamiczna zniżka w Stanach Zjednoczonych (spadek przez pierwszą godzinę notowań w piątek indeksu NASDAQ o 2,8%) może w znacznym stopniu przyczynić się do dalszej deprecjacji notowanych na warszawskiej giełdzie akcji.
Mariusz Łada DM BOŚ SA.