Wtokowa sesja była już trzecią z kolei sugerującą ? przynajmniej chwilowo ? wyczerpywanie się determinacji strony podażowej. Jeśli nawet tak by było, to i tak to tylko jedna strona medalu, bo popyt nadal daleki od oczekiwań. Spora przecena dotknęła praktycznie wszystkie walory, wskutek czego mam wrażenie, że przy aktualnych poziomach kursów ktoś wnikliwy i ?inwestujący na dłużej? mógłby już sobie znaleźć coś relatywnie taniego, ale po nauczkach, że ?gdy Nasdaq się wali, to u nas musi spaść nawet cena starych monet?, pewnie ograniczy się tylko do wytypowania takich ?potencjalnych celów?. Poza tym jakakolwiek relatywna atrakcyjność nie wydaje się być teraz zachętą do gry wbrew trendowi ? w dodatku w sytuacji, w której mamy tak koszmarnie silnego złotego i niepokojący bilans płatniczy, sądzę, że dla poprawy na giełdzie powinno dać się znaleźć coś pozytywnego w sferze makro, co by można próbować zdyskontować, i problem leży w tym, czy coś takiego w ogóle w tej chwili istnieje?

We wtorek największym wzrostem kursu wykazały się (wezwanie!) akcje Bakomy: zapewne dzięki byciu publiczną i giełdową udało się firmie pozyskać renomowanego inwestora, ale na pożegnanie chyba warto byłoby sobie przypomnieć, jak wyglądał wykres notowań tych akcji w trwającym sporo ponad rok okresie przed tym pozyskaniem, tj. czy ?takie kreski? jeszcze się kiedyś u nas zdarzą?

Andrzej J. Chabłowski

Amerbrokers SA Członek Związku Maklerów i Doradców