Tak jak wcześniej powodem odwrotu inwestorów od angażowania się w bardziej ryzykowne inwestycje były obawy o kondycję amerykańskiej gospodarki, rynek nieruchomości i sektor bankowy. W dalszym ciągu metale szlachetne postrzegano jako bezpieczna alternatywa inwestycyjna chroniąca kapitał przed inflacją a jednocześnie mało wrażliwa na spadający cykl koniunkturalny światowej gospodarki. W efekcie ceny złota dzień po dniu biły kolejne rekordy, by 17 marca wyznaczyć swoje historyczne maksimum na poziomie 1032,20 dolara za uncję. Podobnie zachowywały się srebro, platyna i ropa naftowa za którą w połowie miesiąca na giełdach towarowych płacono 110 USD. Pogłębił się kryzys na rynku nieruchomości w USA a co za tym idzie kryzys na rynku kredytów hipotecznych. Wiodące amerykańskie instytucje finansowe odnotowały spektakularne spadki zysków spowodowane wielomiliardowymi odpisami na pokrycie strat związanych z zaangażowaniem w instrumenty rynku subprime mortgage. Przed upadkiem angielskiego banku Northern Rock powstrzymała dopiero decyzja rządu brytyjskiego o jego nacjonalizacji. Amerykański gigant Bear Stearns w obliczu utraty płynności i bankructwa został zlicytowany i przejęty przez konkurencyjny bank JP Morgan. Odbiło się to oczywiście na rynkach kapitałowych, gdzie dominującym kolorem w ostatnich miesiącach był kolor czerwony. Dla amerykańskich indeksów giełdowych był to najgorszy kwartał od ponad pięciu lat. DJIA stracił ponad 1000 punktów, a S&P500 odnotował już pięć miesięcy z rzędu zakończonych w kolorze czerwonym. Kryzys na amerykańskim rynku nieruchomości przenosi się powoli na inne części gospodarki i kraje, ale można znaleźć w tym wszystkim i pozytywne aspekty. Przede wszystkim od swoich szczytów amerykańskie indeksy DJIA oraz S&P500 spadły o mniej niż 20 proc. Spadek przekraczający ten poziom uważany jest za początek rynku niedźwiedzia i w Stanach nie został on osiągnięty. Nurtującym pytaniem jest, czy w drugiej połowie roku dojdzie do poprawy sytuacji w USA, i czy rynki kapitałowe już zaczną to dyskontować. Hossa na rynkach towarowych i bessa na giełdach sprzyjała umacnianiu się waluty japońskiej. Kurs USD/JPY z łatwością pokonał psychologiczny poziom 100,00 i 17 marca znalazł się na najniższym od 13 lat poziomie 95,80. Tego też dnia wartość wspólnej waluty w relacji do dolara wzrosła do rekordowego poziomu 1,5904. Eskalacja kryzysowych nastrojów nastąpiła nieprzypadkowo właśnie w poniedziałek 17 marca. Już w piątek popołudniu amerykański gigant Bear Stearns ogłosił utratę płynności co w praktyce dla każdego banku oznacza bankructwo. Błyskawicznie zareagowała też Rezerwa Federalna dokonując w weekend niespodziewanej obniżki stopy dyskontowej co zostało odebrane przez rynek jako zapowiedź pogłębienia się problemów na rynku finansowym a co za tym idzie dalszego poluzowania polityki monetarnej w USA. Dodatkowym argumentem do pozbywania się dolara były kolejne negatywne informacje świadczące o zapaści amerykańskiej gospodarki. Już na początku miesiąca wskazanie indeksu ISM z sektora produkcyjnego pokazało recesyjne procesy w nim zachodzące i po raz kolejny jego wartość była poniżej kluczowego poziomu 50 pkt. Podobnie słabo zachował się sektor usług i rynek pracy. W amerykańskim sektorze pozarolniczym w lutym ubyło 43,3tys miejsc pracy wobec oczekiwań na ich wzrost o 40tys. Pomimo rekordowo niskiego kursu dolara, nie poprawił się też zauważalnie bilans w amerykańskim handlu zagranicznym i deficyt na nim wyniósł 58,2 mld dolarów. Tak samo niekorzystnie tendencje podtrzymane zostały w deficycie budżetowym. Utrzymująca się presja inflacyjna ( +4% r/r w lutym), wraz z pogarszającą się sytuacją na rynku pracy oraz wyśrubowanymi cenami paliw i żywności skutecznie ograniczyły popyt konsumpcyjny w Stanach. Sprzedaż detaliczna spadła w lutym o 0,6%, a nastroje konsumentów obrazowane przez indeks nastrojów Uniwersytetu Michigan były najgorsze od pięciu lat. Dramatycznie spadła aktywność biznesowa w okręgu Nowego Jorku i indeks NY Empire State spadł do -22,2 pkt a dynamika produkcji przemysłowej zmniejszyła się o 0,5%. Kryzys sektora bankowego i na rynku nieruchomości oraz zbliżający się do zera wzrost gospodarczy zmusiły Rezerwę Federalną do kolejnej obniżki stóp procentowych. Tym razem jednak, skala cięcia o 0,75% była pewnym zaskoczeniem dla rynków spodziewających się bardziej zdecydowanej obniżki. Wydaje się, że FED chce dać sobie czas na ocenę efektów wcześniejszych działań interwencyjnych na rynku pieniężnym i zostawić sobie pole do dalszych obniżek gdyby skutki dotychczasowych nie były zadawalające. O ile Rezerwa Federalna w obecnej sytuacji poprzez swoje działania na rynku pieniężnym jednoznacznie stara się wspierać zagrożony sektor bankowy, dając do zrozumienia, że walka z wysoką inflacją nie obecnie dla niego priorytetem, o tyle ECB podtrzymuje swoją jastrzębią retorykę i determinację do sprowadzenia inflacji do poziomu 2% w przyszłym roku. Sytuacja ta powiększa niekorzystny dla dolara dysparytet na stopie procentowej, zmniejszając tym samym jego atrakcyjność inwestycyjną. W takiej oto, mocno kryzysowej atmosferze, we wtorek 18 marca napłynęły pozytywne informacje o wynikach finansowych podane przez amerykańskie banki inwestycyjne Goldman Sachs i Lehman Brothers. Okazały się one być mocnym impulsem dla wzrostów giełd i tym samym spadków cen surowców. Podobny efekt miał raport finansowy przedstawiony przez Morgan Stanley, który wbrew pogłoskom pokazał niezły standing finansowy banku. Informacje te wpłynęły stabilizująco na rynki i właściwie od tego momentu obserwowaliśmy korektę trendów trwających od początku roku. Surowce oddały sporą część wcześniejszych zysków. Srebro straciło na wartości w ciągu paru dni 20%, cena złota zbliżyła się ponownie do poziomu 900 USD za uncję, a ropa po ustanowieniu rekordów powyżej 110 dolarów, wyceniana była pod koniec miesiąca na poziomie 100 USD za baryłkę. Dolar dynamicznie odrabiał straty do większości walut. W ciągu czterech kolejnych sesji kurs EUR/USD od swoich szczytów stracił ponad 500 punktów i w Wielki Piątek znalazł się na poziomie 1,5400. Bez większego echa przeszły słabsze dane z amerykańskiego rynku pracy i zgodne z oczekiwaniami wskazanie indeksu Filadelfia Fed oraz wskaźników wyprzedzających koniunkturę. Ostatni tydzień marca to pewne odreagowanie przed świątecznych spadków na rynkach surowcowych i powrót waluty amerykańskiej do spadków. O ile ceny surowców wzrosły nieznacznie i szybko powróciły do spadków a giełdy wciąż sobie nieźle radziły, o tyle dolar zbliżył się ponownie do swoich minimów względem euro. Wzrosty EUR/USD wspierane były z jednej strony dobrymi danymi ze strefy euro a z drugiej słabymi danymi z amerykańskiego rynku nieruchomości. Także negatywnie zaskoczył 1,7% spadek zamówień na dobra trwałe oraz zdecydowane pogorszenie nastrojów wśród Amerykanów. Obrazujący je indeks zaufania konsumentów podawany przez Conference Board wyniósł w marcu zaledwie 64,5 pkt wobec 75 pkt w lutym. Tym niemniej, pierwsze dni kwietnia przyniosły ponowne wzrosty wartości dolara zwłaszcza względem euro i jena. Tym razem z kolei napłynęły gorsze dane o sprzedaży detalicznej z Niemiec, a z kolei amerykański sektor wytwórczy obrazowany indeksami Chicago PMI i ISM pokazał lepsze odczyty niż w poprzednim miesiącu, dając nadzieję na trwalsze odbicie w tym sektorze. W pierwszym tygodniu kwietnia, spadki kursu EUR/USD są kontynuowane i para ta wyceniana jest na 1,5580. Zamknięcie pierwszego tygodnia kwietnia poniżej poziomu 1,5550, wygeneruje kolejny sygnał sprzedaży z celem na 1,5340. W dłuższej perspektywie jest szansa na zrealizowanie na wykresie dziennym formacji podwójnego szczytu, której potencjalny zasięg to 1,4970.
2.Rynek krajowy
Wciąż napływające rewelacyjne dane makroekonomiczne z polskiej gospodarki potwierdzały jej dynamiczny rozwój, wspierając notowania złotego. Ostatni miesiąc kwartału przebiegał pod znakiem umocnienia naszej waluty, której we wzrostach nie przeszkodziły spadki na giełdach w pierwszej części miesiąca. Obraz rosnącej presji cenowej został nieco złagodzony za sprawą danych o inflacji w lutym. Wyniosła ona 4,2 proc podczas gdy prognozowano odczyt na poziomie 4,6 proc. Na odchylenie od oczekiwań wpływ mogła mieć zmiana koszyka inflacyjnego i wg członkini Rady Polityki Pieniężnej nie uwzględniając tych zmian inflacja okazałaby się bliska prognozom. Dane te ostatecznie nie wpłynęły na oczekiwania na dalsze podnoszenie kosztu pieniądza w Polsce, głównie za sprawą jastrzębich wypowiedzi członków RPP. Ich słowa bezpośrednio po publikacji o braku jej wpływu na decyzję i konieczności kontynuacji zacieśniania polityki monetarnej nie dopuściły do osłabienia złotego. W pierwszej części miesiąca mogliśmy obserwować ruch korekcyjny złotego względem euro, ale nie trwał on długo. Wywołany został w dużej mierze nerwową atmosferą na rynkach, silnym spadkiem wartości forinta oraz umacniającą się walutą szwajcarską. Para EUR/PLN rozpoczynała marzec tuż powyżej poziomu 3,51 i szybko wzrosła powyżej 3,58. Spadek był równie dynamiczny jak wcześniejszy wzrost i sprowadził kurs na poziomy sprzed zwyżki. Ogólny obraz rynku i długoterminowy trend wzrostowy złotego nie został zachwiany. Obawy o negatywny wpływ umacniającej się waluty polskiej na działalność eksporterów zostały złagodzone przez wiceprezesa Banku Polskiego Piotra Wiesiołka, który stwierdził, że obecne dane o eksporcie nie wskazują na zbyt silnego złotego. Jastrzębia retoryka wypowiedzi decydentów monetarnych utrzymywała się przez cały miesiąc. Warto zwrócić uwagę na słowa Mariana Nogi o konieczności szybkiego sprowadzenia stóp procentowych do poziomu 6 proc, co pozwoli przyjrzeć się zachodzącym procesom gospodarczym i poddać je odpowiedniej ocenie. Pozostałe informacje z gospodarki potwierdziły jej szybki rozwój i sprzyjały naszej walucie. Kraje naszego regionu postrzegane są często jako atrakcyjne alternatywy wobec krajów wysoko rozwiniętych. Szczególnie w okresach wzmożonej niepewności na rynkach inwestorzy szukają krajów szybko się rozwijających, które mogą okazać się dobrą inwestycją. Dane, które ukazały się w marcu, potwierdzały przekonanie o Polsce jako właśnie takim kraju. Dynamika produkcji przemysłowej wyniosła w lutym 14,9 proc, natomiast sprzedaż detaliczna jeszcze bardziej zaskoczyła rynki i wzrosła aż o 23,8 proc. Proinflacyjnie oddziałuje również sytuacja na rynku pracy, która ulega systematycznej poprawie od wielu miesięcy. Stopa bezrobocia spadła w lutym do poziomu 11,5 proc, wobec 11,7 proc w styczniu. Mimo niezwykle pozytywnego wydźwięku wszystkich napływających informacji niepokój wzbudzają obawy o wzrosty cen, wspierane podwyżkami cen regulowanych. Na straży poziomów cen stoi Rada Polityki Pieniężnej, która w marcu ponownie podniosła główną stopę procentową o 25 punktów bazowych do poziomu 5,75 proc. Do kolejnej podwyżki może dojść już w kwietniu i stopa procentowa na poziomie 6 proc jest już w pełni przez rynek zdyskontowana. Członkowie RPP wskazują na fakt, że jeszcze przez wiele miesięcy inflacja będzie przekraczać cel inflacyjny. Wysoki wzrost gospodarczy wraz z ryzykiem wystąpienia efektów drugiej rundy sprawia, że spread na stopach procentowych będzie dalej rósł na korzyść złotego.
Na kontynuację umocnienia naszej waluty znaczny wpływ miały kolejne rekordy na parze eurodolara. USD/PLN w marcu osiągnął minima poniżej poziomu 2,22, natomiast EUR/PLN zbliżył się w ostatnich dniach miesiąca do silnego wsparcia na 3,50. Zostało ono w następnych dniach przełamane i para EUR/PLN wyceniana była nawet poniżej poziomu 3,48. mimo że średnioterminowe cele techniczne zostały na tych parach osiągnięte, to nie wydaje się aby długoterminowy trend wzrostowy miał ulec zatrzymaniu. Cykl podwyżek stóp procentowych może powoli dobiegać końca i w najbliższych tygodniach rynek może zacząć wyceniać odwrotne działania Rady Polityki Pieniężnej, jednak nie powinno to doprowadzić do znacznej przeceny złotego.
Andrzej Gondek