FIT DM: Test na wytrzymałość G-7

Poniedziałkowy ranek nieco zaskoczył tych, którzy nie spodziewali się, iż grupa G-7 poświęci wiele tematyce kursów walut. Tymczasem po raz pierwszy od kilku lat padły sformułowania, które można nazwać wspólną werbalną interwencją. W komunikacie po zakończonym spotkaniu światowi decydenci wyrazili swoje obawy w kontekście silnych zmian kursów w ostatnim czasie i ich wpływu na stabilność gospodarek i systemu finansowego.

Aktualizacja: 27.02.2017 23:05 Publikacja: 14.04.2008 15:17

Nie odniesiono się bezpośrednio do dolara, ale na rynku wiadomo, iż to właśnie gwałtowne osłabienie amerykańskiej waluty w ostatnich miesiącach, wzbudziło niepokój globalnych decydentów. Tyle, czy to sugeruje podjęcie jakichś skoordynowanych kroków w nieodległej przyszłości, chociażby w postaci fizycznej interwencji na rynku w obronie dolara? Wątpliwe. Po pierwsze, w komunikacie G7 odniesiono się tylko do zmienności, a nie aktualnych poziomów kursów walut. Po drugie, Stanom Zjednoczonym tak naprawdę nie zależy na tym, aby z determinacją bronić kursu własnej waluty. Można powiedzieć, że świat ma inne problemy, niż tylko słaby dolar. To być może największy od II wojny światowej kryzys instytucji finansowych, który może je kosztować ponad bilion dolarów i przerodzić się w poważniejsze spowolnienie całej światowej gospodarki. Jednak ministrowie finansów i szefowie banków centralnych zgromadzeni podczas G-7, stanowczo zdementowali pojawiające się pogłoski, co do możliwości wykorzystania publicznych środków w celu zapobieżenia dalszemu rozprzestrzenianiu się kryzysu. Tak naprawdę przyznano, że rynek musi naprawić się sam przy wykorzystaniu możliwości sektora prywatnego, a publicznym wkładem będzie jedynie zmiana regulacji dotyczących działalności instytucji finansowych. Stwierdzono również, że banki powinny ujawnić w ciągu 100 dni wszystkie straty, tak aby pomóc wprowadzić w życie zalecenia, które pozwolą uniknąć podobnej sytuacji w przyszłości. I to właśnie ten fakt, może zaważyć na giełdowych nastrojach w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Uczestnicy spotkania grupy G-7 przyznali też, iż o ile w długim terminie perspektywy dla światowej gospodarki pozostają pozytywne, to w krótkim uległy pogorszeniu, a zawirowania na rynkach finansowych były poważniejsze, niż oczekiwano.

Przesłanie G-7 nie wnosi zatem wiele do obrazu rynku walutowego. Jego uczestnicy dość dobrze zdają sobie sprawę, że słabość dolara ma podłoże fundamentalne, a werbalne interwencje nie są i nie będą czymś nowym, ale trendu na dłużej nie odwrócą. Rynek będzie chciał też przetestować wytrzymałość globalnych decydentów, aby przekonać się, gdzie jest poziom, przy którym groźby fizycznej interwencji na rynkach zaczną pojawiać się coraz częściej. To dlatego, dolar po krótkoterminowym umocnieniu się na otwarciu poniedziałkowych notowań w nocy, w kolejnych godzinach oddał wszystkie zyski z nawiązką i w poniedziałek po południu był słabszy, niż w piątek. Zwyżki EUR/USD nabrały tempa i być może jeszcze dzisiaj dojdzie do kolejnej próby ataku na opór w okolicy 1,5912. O godz. 14:06 za jedno euro płacono 1,5876 USD. Do zwyżki wspólnej waluty przyczyniły się także lepsze dane o produkcji przemysłowej w strefie euro w lutym, a także wypowiedzi członków ECB na temat obecnego poziomu stóp procentowych. Po drugiej stronie były obawy co do dzisiejszego odczytu danych o sprzedaży detalicznej w marcu w Stanach Zjednoczonych i strata poniesiona przez bank Wachovia, które ważyły na notowania dolara.

Na fali ponownej słabości amerykańskiej waluty, a także w oczekiwaniu na jutrzejsze dane na temat inflacji CPI i płac w marcu, dość wyraźnie zyskał złoty odrabiając straty poniesione na otwarciu poniedziałkowych notowań. W efekcie kurs euro zniżkował w okolice 3,4130 zł, a dolara 2,15 zł. Może się jednak okazać, że hossa na złotym pomału dobiega końca, jeżeli sytuacja na rynkach akcji nadal będzie się pogarszać, a jutrzejsze dane GUS nie zaskoczą "in plus". Warto pamiętać o tym, że na rynku coraz częściej mówi się, iż po kwietniowej podwyżce stóp procentowych przez RPP do poziomu 6,00 proc. może czekać nas kilka miesięcy przerwy przed podjęciem kolejnej decyzji. Tym samym nie wydaje się, aby notowania EUR/PLN były w stanie złamać barierę 3,40 zł i obecne poziomy (wokół 3,41 zł) można wykorzystać do zakupów euro z perspektywą wyraźnego odbicia w maju i czerwcu b.r. Warto będzie też obserwować notowania EUR/USD. Czwarta nieudana próba pokonania rejonu 1,59 może zakończyć się poważniejszym spadkiem. Może tak się stać, jeżeli dzisiejsze dane o sprzedaży detalicznej w USA okażą się lepsze prognoz (0,0 proc. m/m i 0,1 proc. m/m bez samochodów), a zaplanowane na środę publikacje o inflacji CPI, zmniejszą presję na mocne cięcie stóp procentowych przez FED w końcu kwietnia.

Sporządził:

Marek Rogalski

Główny Analityk

First International Traders Dom Maklerski S.A.

www.fitdm.pl

Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Polityka ważniejsza
Komentarze
Bitcoin znów bije rekordy. Kryptowaluty na łasce wyborów w USA?