Aktualnie jedyną przeciwwagą dla wymienionych impulsów, może być tylko kolejna słowna interwencja walutowa szefa Fed w obronie dolara. W tym tygodniu będą dwie ku temu okazje. Pierwsza w nocy z poniedziałku na wtorek. Druga w środę. Należy jednak mieć świadomość, że jej siła oddziaływania będzie znacznie mniejsza niż zeszłotygodniowej, która sprowadziła kurs EUR/USD z 1,56 do 1,5410 dolara.
Sytuacja techniczna na wykresie EUR/USD wspiera wzrosty tej pary w kierunku rokoku wszech czasów (1,6015). Tak bowiem należy interpretować nieudaną próbę zbudowania, odwracającej trend formacji głowy z ramionami, której linia szyi znajdowała się na poziomie 1,5380 dolara. Obecnie jedyną przeszkodą w drodze do historycznego rekordu jest testowana w poniedziałek rano bariera podażowa 1,5794-1,5813 dolara.
Szaleństwo na rynku ropy
Poniedziałkowy poranek przynosi spadek cen ropy, po tym jak w czwartek i piątek wzrosły one o prawie 13 proc. O godzinie 9:02 za baryłkę ropy Brent trzeba było zapłacić 136,39 dol., czyli o 0,8 proc. mniej niż w piątek pod koniec dnia i o 1,2 proc. mniej niż wynosi rekord wszech czasów.
Czwartkowo-piątkowa panika kupna na rynku ropy, która zakończyła trwającą od 22 maja br. korektę i doprowadziła cenę do nowego rekordu, nie tylko potwierdza, że trend wzrostowy na tym rynku ma się bardzo dobrze, ale również pokazała, że zachowanie tego rynku całkowicie odbiega od fundamentów. Tak bowiem należy odczytywać piątkowy wzrost cen ropy w sytuacji, gdy jednocześnie są publikowane fatalne dane z amerykańskiego rynku pracy (w maju stopa bezrobocia wzrosła z 5 do 5,5 proc., a liczba zatrudnionych w sektorze pozarolniczym spadła o 49 tys.). Dane, które stawiają pod dużym znakiem zapytania odbicie gospodarki USA w II połowie roku. Gospodarki, która konsumuje 25 proc. światowej ropy.