Na rynek nie wpłynęła istotnie informacja z Gruzji o tym, że Dmitrij Miedwiediew zdecydował, iż Rosja "zawiesza" operację wojskową w Gruzji.
Do publikacji makroekonomicznych, które ujrzały dziś światło dzienne należał: odczyt inflacji CPI z wysp brytyjskich oraz bilans handlu zagranicznego w USA. W lipcu ceny konsumenckie w Wielkiej Brytanii pozostały bez zmian, natomiast w ujęciu rocznym wzrosły o 4,4 proc., co jest odczytem gorszym od prognoz, które zakładały dynamikę cen na poziomie 4,2 proc. r/r. Dynamika cen konsumenckich po wyłączeniu czynników najbardziej zmiennych (cen paliw i żywności) wyniosła w lipcu 1,9 proc. w ujęciu rocznym co było odczytem wyższym o 0,2 proc. od prognoz. Sytuacja w Zjednoczonym Królestwie nadal pozostaje skomplikowana przez cały czas spadające ceny nieruchomości oraz rosnącą inflację (dzisiejszy odczyt jest najwyższym od 1992 roku). Podczas kolejnych posiedzeń BoE będzie miał ciężki orzech do zgryzienia. Lepsze od prognoz dane napłynęły ze Stanów Zjednoczonych. W czerwcu deficyt handlu zagranicznego USA spadł do 56,8 mld USD, wobec 59,2 mld USD deficytu (po korekcie) w maju. Do lepszego odczytu przyczynił się wzrost eksportu o 4 proc., z kolei import wzrósł o 1,8 proc. Pomimo lepszego odczytu dolar nie zareagował na dane. Dziś wieczorem czeka nas jeszcze jednak publikacja - czerwcowy deficyt budżetowy w USA. Konsensu rynkowy zakłada wzrost deficytu do poziomu 82,7 mld dolarów wobec 50,73 mld dolarów w maju.
Na lokalnym rynku nie działo się zbyt dużo. Złoty przez większą część sesji pozostawał w okolicach poziomu 3,28 za euro oraz 2,20 za dolara. Dopiero popołudniu zaczął przybierać na sile i zszedł do poziomów 3,2670 za euro oraz 2,1900 za dolara. Zapewne część inwestorów zajmuje już pozycje na rynku w oczekiwaniu na jutrzejszą publikację danych o inflacji za lipiec. Według naszych prognoz, w ujęciu rocznym ceny w lipcu rosły w tempie 4,6 proc. Przypomnijmy, że prognoza Ministerstwa Finansów zakładała odczyt inflacji CPI na poziomie 4,8 proc. Dziś bilans płatniczy opublikował Narodowy Bank Polski. Dane te nie są optymistyczne. Eksport wzrósł w czerwcu o 16,1 proc. r/r, jednak import wzrósł aż o 20,2 proc. r/r. Może to oznaczać, że silny kurs złotego połączony ze spowolnieniem gospodarczym strefy euro, może już niedługo się przełożyć niższy wzrost gospodarczy w Polsce. Niekorzystny jest również fakt, że zagraniczne inwestycje bezpośrednie również znalazły się "na minusie". Halina Wasilewska-Trenkner komentując publikację bilansu płatniczego powiedziała, że "te dane najpewniej odbiją się na złotym, w zależności od tego czy to zdarzenie jest trwałe. Najprawdopodobniej przestanie się umacniać, ale nie wiadomo, czy zacznie się osłabiać. I to może być problem (dla polityki monetarnej)."