Po serii ważnych publikacji makroekonomicznych z ubiegłego tygodnia rynki akcji w Europie wkroczyły w fazę stabilizacji. Niezdecydowaniu sprzyja niewielka ilość informacji ze spółek oraz brak nowych danych makro o poważnej randze. Skromny zakres wahań notowań kontraktów na ropę oraz eurodolara nie ułatwia podejmowania decyzji inwestycyjnych. Trwa pat. Indeksy paneuropejskie pozostają w cieniu zmienności z ubiegłej środy, kiedy to uległ załamaniu wzrostowy impuls wywołany przez znaczną przecenę notowań euro i ropy.
W poniedziałek dominowały spadki. Większość spółek wchodzących w skład głównych indeksów rynku europejskiego po południu traciła na wartości. Gdyby nie firmy zajmujące się wydobyciem i przetwórstwem surowców , indeksy odnotowałyby znaczne straty . Motorem rozbudzającym zainteresowanie sektorem były wyniki półroczne BHP Biliton. To największe przedsiębiorstwo górnicze na świecie odnotowało 30% wzrost zysków, głównie dzięki rosnącym cenom metali oraz wzrostowi udziału wydobycia ropy w strukturze działalności. Dla pozostałych spółek z tej branży istotne okazały się deklaracje zarządu BHP Biliton, upatrującego swojego sukcesu we wzroście popytu ze strony krajów rozwijających się - główne w Azji. To daje nadzieję, że pomimo potencjalnego spadku popytu w krajach wysokorozwiniętych globalne koncerny surowcowe utrzymają dynamikę zysków.
Głównym argumentem przemawiającym za ostatnią falą wzrostów były zmiany sentymentu na rynku ropy oraz eurodolara. Z początkiem tygodnia dominacja tych dwóch czynników pozostaje w mocy. Niewielkie piątkowe wzrosty miały za tło kolejny lokalny rekord wartości dolara względem euro. Coraz więcej analityków jest jednak zdania, że impuls umacniający dolara wyczerpuje się i wkrótce nadejdzie korekta. W poniedziałek euro ulegało niewielkiemu umocnieniu. Jednym z czynników przemawiających za zatrzymaniem przeceny wspólnej waluty były przesłanki płynące z miesięcznego biuletynu Bundesbanku. Zdaniem autorów, w Europie utrzymuje się wysoki poziom ryzyka dla stabilności cen, jednakże samo spowolnienie tempa wzrostu gospodarczego może okazać się niewystarczające dla obniżenia inflacji. Takie zdanie tworzy lekki dysonans względem wypowiedzi niektórych członków ECB oczekujących osłabienia presji inflacyjnej - głównie na skutek zaprzestania wzrostu cen surowców oraz jako efekt spowolnienia w Europie. W poniedziałek opublikowano również dane dotyczące bilansu płatniczego krajów strefy euro. W czerwcu odnotowano deficyt na poziomie 3 miliardów euro. To poziom nie notowany od połowy 2006 roku.
Poniedziałkowa sesja kończy się niewielkimi spadkami indeksów paneuropejskich. O końcowym wyniku zadecydowało pogorszenie się nastrojów w branży finansowej. Coraz głośniej mówi się o konieczności kolejnych interwencji rządu USA mających na celu utrzymanie stabilności systemu bankowego.
Na wykresach wyłania się wyraźne osłabienie tempa impulsu wzrostowego tworzącego główną korektę spadków rozpoczętych w połowie maja. Indeksy są przyduszone przez ograniczenie wynikające z głównej linii trendu spadkowego - przebiegającego po szczytach notowań z ostatnich miesięcy. Dopiero ich przebicie będzie sygnałem trwałej poprawy nastrojów na rynku. Z każdym dniem poziom oporu przebiega coraz niżej, z jednej strony grożąc odbiciem i wyłamaniem z krótkotrwałej konsolidacji w kierunku niedawnych minimów - z drugiej zaś dając nadzieję na przełamanie i potencjalny rajd po wygenerowaniu sygnału kupna. Trwa poszukiwanie argumentów mogących przechylić szalę na korzyść zwolenników jednego z tych dwóch wariantów rozwoju wydarzeń.