Z. Flejsner: Komentarz Europejski

Inwestorzy giełdowi na całym świecie z niecierpliwością czekali na najważniejszą publikację dnia - rewizję danych dynamice PKB w Stanach Zjednoczonych. Wielu z nich miało nadzieję, że na jej podstawie uzyska ostateczne potwierdzenie swoich przypuszczeń co do stanu największej gospodarki świata. Zawiedli się.

Aktualizacja: 26.02.2017 14:09 Publikacja: 29.08.2008 12:47

Dane z USA okazały się mocno niejednoznaczne, co nie przeszkodziło silnym wzrostom na europejskich rynkach akcji. Do czasu ich publikacji indeksy w Europie ulegały przecenie. Lokalne informacje dotyczące gospodarki europejskiej i poszczególnych spółek notowanych na naszym kontynencie okazywały się w przeważającej części niepomyślne, choć było kilka rodzynków.

Poranek został zdominowany przez wiadomości ze Zjednoczonego Królestwa. Nationwide House Price Index -uważnie obserwowany wskaźnik cen nieruchomości w Anglii - wykazał roczny spadek cen domów o 10,5%. Aż tyle nie traciły na wartości od dwóch dziesięcioleci. Zła sytuacja w tym sektorze nie jest zaskoczeniem, ale w czwartek inny news pogrążył nastroje inwestorów zainteresowanych brytyjskimi spółkami. Opracowywany przez CBI indeks sprzedaży detalicznej, spadł tam do poziomu nie notowanego od ponad 20 lat. Większość obserwatorów rynku, na bazie takiego odczytu zrewiduje w dół swoje prognozy wzrostu gospodarczego Zjednoczonego Królestwa.

Europejczycy po drugiej stronie Kanału mają prawo obawiać się, że zła sytuacja rozprzestrzeni się w całej Europie. Tak sugeruje obliczany przez Bloomberga Retail PMI. Odczyt nie był tak fatalny jak dane z Anglii, ale również ma wymowę negatywną. Odnotowano kolejny spadek. Sprzedaż nadal rośnie we Francji, ale ostro spada we Włoszech i w Niemczech. W przypadku Niemiec, odczyt został złagodzony przez pozytywną wymowę danych o stopie bezrobocia. Spadła do 7,6% - notując najniższy poziom od 16 lat. Poranne nastroje na giełdach nie miały prawa być dobre. Indeksy traciły.

Nieoczekiwanie, ratunek przyszedł z branży bankowej. Credit Agricole i Natixis opublikowały wyniki za drugi kwartał. W obu przypadkach straty powiązane z kryzysem na rynku kredytów hipotecznych w USA przekroczyły szacunki analityków. Jednakże w przypadku Credit Agricole, inwestorzy przyjęli za dobrą monetę współczynniki wypłacalności banku, oceniając je jako rokujące na odsunięcie zagrożenia kłopotów z płynnością. W sukurs przyszła również informacja zza Atlantyku, że MBIA (ubezpieczyciel obligacji) podejmie się reasekuracji obligacji municypalnych o wartości prawie 200 miliardów dolarów. Niektórzy komentatorzy ocenili tą wiadomość jako zwiastun końca kryzysu zaufania do instytucji finansowych. Można również interpretować ją jako łapanie się ostatnich desek ratunku przez pogrążoną w kryzysie MBIA, ale inwestorzy w Europie woleli interpretację optymistyczną. Warto wspomnieć, że wiele europejskich instytucji finansowych posiada w swoich portfelach amerykańskie obligacje municypalne. Fakt ich reasekuracji, choćby przez instytucję stojąca na krawędzi poważnych problemów z wypłacalnością, formalnie podnosi ich wartość.

W niełasce były akcje segmentów powiązanych z motoryzacją (utrzymujące się wysokie ceny ropy) oraz ze sprzedażą detaliczną. W przypadku tych ostatnich nastrój był konsekwencją potwierdzenia wspomnianego już Eurozone Retail PMI publikacją słabych wyników kwartalnych przez Ahold oraz Cassino. W pierwszej fazie sesji indeksy obciążały również tracące na wartości notowania surowców, głównie miedzi - traciły spółki wydobywcze. Na dodatek Kazakhmys opublikował wyniki kwartalne gorsze niż oczekiwania analityków.

Spora ilość niezbyt pomyślnych informacji nie była jednak w stanie wywołać głębokiej przeceny głównych europejskich indeksów. Z tego co się później okazało - szykowano się na zakupy, zaś sygnału do ich rozpoczęcia oczekiwano w publikacji rewizji danych o dynamice PKB w USA. Ważna informacja - choć mało powielana przez media - ukazała się na stronach internetowch Europejskiego Banku Centralnego. Dane o podaży pieniądza. Dynamika M3 spadła z 9,5% w czerwcu do 9,2% w lipcu. Trzymiesięczna średnia, spadła z 10% do 9,6%. Może to stanowić jeden z sygnałów potwierdzających słabnięcie presji inflacyjnej w Eurolandzie. W oczekiwaniu na dane z USA, ani giełdy ani rynki walutowe praktycznie nie zareagowały na tą wiadomość.Nastawienie inwestorów na europejskich rynkach akcji zmieniło się diametralnie w momencie publikacji danych z USA. Ilość nowozarejestrowanych bezrobotnych okazała się zgodna z przewidywaniami - 425 tysięcy, czyli wciąż bardzo źle. Kompletnym zaskoczeniem okazały się dane o PKB - przynajmniej te z pierwszego oglądu. Stosunkowo wysoki wzrost z wstępnego odczytu - o 2,7% (już wówczas był zaskoczeniem), został zrewidowany do 3,3% - czyli do poziomu który może być obiektem zazdrości większości wysokouprzemysłowionych państw Świata. Odczyt wywołał euforię w Europie. W Stanach już znacznie mniej.

Po dokładniejszym wczytaniu się w dane okazuje się, że tak duża rewizja danych za II kwartał wynika z eksportu oraz zmian stanów magazynowych. Po wykluczeniu tych czynników odnotowano wzrost na poziomie 0,2% (w I kw. wynosił 0,1%). Co istotne, zmiany stanów zapasów wpłyną również również na wyniki spółek, więc wielu analityków na ich podstawie będzie skłonnych obniżać prognozy zysków na 2008 rok. Nominalny wzrost PKB w USA ma również swoją ciemną stronę.

Negatywne elementy danych z USA nie przeszkodziły Europejczykom w wywindowaniu głównych indeksów kontynentu grubo ponad 1% powyżej środowego zamknięcia. Reakcja na dane była znacznie silniejsza niż samych Amerykanów. To efekt przełamania najbliższego poziomu oporu technicznego - przebiegającego przez maksima ostatnich kilku sesji, który zbiegł się z poziomem maksimów konsolidacji z początków lipca. To wyraźny sygnał do ataku na dwa szczyty notowań z sierpnia.

Indeksy grupujące największe spółki w Europie pod koniec sesji notowały wzrosty sięgające około 1,5%. Byki odniosły wyraźne zwycięstwo. Dalszy los impulsu wzrostowego zależy jednak od nastrojów na rynku amerykańskim oraz od cen ropy. Ostatnie odczyty danych dotyczących gospodarki Eurolandu nie uzasadniają potencjalnego oderwania się wycen spółek na naszym kontynencie od nastrojów dominujących w Stanach. Co istotne, indeksy zatrzymały się przy wstępnej linii oporu łączącej szczyty pozostającego w mocy trendu spadkowego. Jego przełamanie jest raczej kwestią twardych danych i faktów niż decyzji pod wpływem emocjonalnego impulsu i wykorzystywania pozytywnych elementów danych jako pretekstów podsycających nadzieję.

Zbigniew Flejsner

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów