Spadek od poniedziałkowego otwarcia wynosi około 4 figury, co nawet jak na niezwykle zmienny rynek walutowy, można określić jako bardzo znaczący. Pokłosiem tak dynamicznego umocnienia dolara były duże zmiany notowań innych walut na światowym rynku walutowym. Nieobojętny pozostał złoty, którego notowania są nadal wysoko skorelowane z kursem EUR/USD.
Wytłumaczeniem tak gwałtownej aprecjacji dolara jest, jak powszechnie wiadomo, globalna poprawa sentymentu do tej waluty. Wynika ona z przekonania inwestorów, iż to właśnie amerykańska gospodarka wyjdzie obronną ręką z kryzysu gospodarczego. Natomiast nastroje wokół europejskiej gospodarki są coraz gorsze. Wcześniej bowiem inwestorzy łudzili się, iż strefa euro może uniknąć znaczącego spowolnienia gospodarczego. Niestety kolejne porcje danych makroekonomicznych ze Starego Kontynentu były zimnym prysznicem. Szczególne obawy rodzi sytuacja gospodarcza Niemiec. W poprzednim tygodniu poznaliśmy wartość tempa rozwoju gospodarczego naszego zachodniego sąsiada. Co prawda było ono lepsze od oczekiwań, niemniej warto pamiętać, że w ujęciu miesięcznym wartość ta jest ujemna (-0,5 proc., pierwszy spadek od prawie 4 lat). Ten tydzień przyniósł kolejne fatalne dane, a konkretnie z przemysłu. Wartość zamówień w tej gałęzi gospodarki odnotowała spadek w lipcu o 1,7 proc., podczas gdy rynek spodziewał się odczytu na poziomie 0,2 proc. Natomiast sama lipcowa produkcja przemysłowa straciła na wartości 1,8 proc. w ujęciu m/m, co po raz kolejny przekroczyło oczekiwania rynkowe (-0,3 proc.). Dodatkowo słabą atmosferę na rynku można wyczuć w zniżkujących indeksach zaufania konsumentów czy nastrojów w biznesie. Słabe dane makroekonomiczne wśród europejskich krajów nie są domeną tylko i wyłącznie Niemiec. Kolejne niepokojące sygnały napływają z gospodarki Wielkiej Brytanii, szczególnie z rynku nieruchomości. Ceny domów wciąż spadają, co jest fatalną wiadomością dla zapożyczonych hipotecznie Brytyjczyków. W sierpniu ceny te zniżkowały o 1,8 proc. m/m., natomiast w ujęciu rocznym spadek ten wyniósł 10,9 proc. (przy lipcowym spadku o 8,8 proc.). To największa zniżka od 1990 roku. Wobec nie najlepszej sytuacji na rynku nieruchomości premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown ogłosił plan pomocy dla kilkuset tysięcy zadłużonych obywateli. Interwencja rządowa warta jest 1 mld funtów. Wiadomość ta nie spotkała się jednak z entuzjazmem na rynku i nie zdołała zatrzymać znacznych spadków na parze GBP/USD (do najniższego od ponad dwóch lat poziomu poniżej 1,7600).
Na spadki kursu EUR/USD wpływ miało również wystąpienie szefa Europejskiego Banku Centralnego J.C. Trichet, tuż po decyzji EBC o pozostawieniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie (tego samego dnia taką samą decyzję podjął Bank of England). W swoim wystąpieniu szef EBC stwierdził, iż tempo rozwoju gospodarczego w strefie euro może spaść nawet do 1,6-1,8 proc. w tym roku. Odczyt PKB na takim poziomie na koniec roku może być zatem niższy niż w USA. Pomimo iż w dalszej części Trichet wskazał na ciągle wysokie ryzyko inflacji, a stopy procentowe nie zostaną w najbliższej przyszłości obniżone, to inwestorzy większą uwagę przywiązali do prognozy PKB (co przełożyło się na dalsze spadki kursu EURUSD). Na deprecjację euro swój wpływ miała również dzisiejsza wypowiedź luksemburskiego ministra finansów Jean Claude Junckera, który stwierdził, że euro jest nadal przewartościowane.
Sytuacja gospodarcza USA również nie jest najlepsza. Lepszy od oczekiwań odczyt PKB napędzany jest głównie wzrostem wielkości eksportu, co jest konsekwencją słabszego wcześniej dolara. Inne dane makroekonomiczne mogą spędzać sen z powiek ekonomistom. Przykładem mogą być dzisiejsze dane z amerykańskiego rynku pracy. W sierpniu zmiana zatrudnienia w sektorze pozarolniczym odnotowała spadek o 84 tys., a stopa bezrobocia wyniosła w tym okresie 6,1 proc. Dane te były słabsze od prognoz (szczególnie stopa bezrobocia), co osłabiło dolara w godzinach popołudniowych (kurs EUR/USD wzrósł powyżej 1,4300. Należy pamiętać jednak, iż kryzys gospodarczy w USA został zdyskontowany przez rynek o wiele wcześniej niż ten w Europie. W średnioterminowej prognozie spodziewamy się dalszego umocnienia dolara. Natomiast w najbliższej przyszłości korekta spadków na EUR/USD wydaje się dość prawdopodobna. Na możliwość taką mogą wskazywać niskie wartości oscylatorów, mówiące o wyprzedaniu rynku. Wobec dynamicznego umocnienia dolara, złoty równie znacząco się osłabia. O ile samego zjawiska deprecjacji polskiej waluty w tym tygodniu (rozpoczętej przecież od połowy lipca) można było się spodziewać, o tyle trudno było przewidzieć tempo w jakim złoty będzie się osłabiać. Kursy EUR/PLN i USD/PLN przekroczyły poziomy znacznie większe niż oczekiwał tego rynek. Podczas dzisiejszej sesji kursy te zbliżyły się nawet do poziomów odpowiednio: 3,4500 oraz 2,4200. Jak na razie poziomy te powstrzymały dalsze osłabienie złotego. W godzinach popołudniowych dzisiejszej sesji, po podaniu słabszych danych z amerykańskiego rynku pracy, kurs EUR/PLN kształtował się powyżej poziomu 3,4480, a wartość dolara wyrażona w polskiej walucie kształtowała się w okolicach 2,4150. Tylko od początku bieżącego tygodnia złoty osłabił się względem dolara o około 14 figur, natomiast względem euro o ponad 12 figur.
Głównym impulsem dla deprecjacji złotego było znaczne umocnienie dolara w bieżącym tygodniu. Tak jak wcześniej pisaliśmy wobec globalnego spowolnienia gospodarczego amerykańska waluty wydaje się obecnie lepszą inwestycją. Rynek natomiast coraz mniej wierzy, iż Europa uniknie kryzysu.