Kurs EUR/PLN o godz. 10.00 kształtował się okolicach poziomu 3,4400, co oznacza spadek o ponad 2 grosze od lokalnego maksimum ustanowionego podczas piątkowej sesji. Natomiast wartość dolara wyrażona w polskiej walucie oscyluje w pobliżu poziomu 2,4000, czyli niecałe 3 figury od piątkowego, najwyższego od lutego bieżącego roku poziomu. Dla tej pary walutowej istotnym oporem jest 2,4250, co odpowiada 76,4- proc. zniesieniu spadków od początku roku.
Warto odnotować także dzisiejszą wypowiedź prezesa NBP Sławomira Skrzypka, który to stwierdził, że tempo wzrostu gospodarczego w bieżącym roku wyniesie ok. 5,5 proc. Dodatkowo zapowiedział, że inflacja będzie powoli, lecz systematycznie wyhamowywać.
Istotne dane makroekonomiczne napłynęły dzisiaj do nas z czeskiej gospodarki. Inflacja u naszych południowych sąsiadów w sierpniu wyniosła 6,5 proc. w ujęciu rocznym, co było wartością niższą od prognoz. Informacja ta może zatem być argumentem przemawiającym za kolejną obniżką kosztu pieniądza.
Dzisiaj nie poznamy żadnych istotnych danych makroekonomicznych z Polski. Notowania złotego zatem znów uzależnione będą od kursu najbardziej płynnej pary walutowej, czyli EUR/USD. Po wcześniejszych wzrostach na tej parze (wpływ informacji o przejęciu Fannie Mae i Freddie Mac przez rząd USA), rano dolar znów zaczął się umacniać. Jeżeli zatem dolar powróci do trendu aprecjacyjnego, to również i złoty będzie się nadal osłabiał.
W miniony weekend na rynek finansowy nadeszła istotna wiadomość. Sekretarz Skarbu USA H. Paulson poinformował, że amerykański rząd przejmuje kontrolę nad Fannie Mae i Freddie Mac. Spółki te finansują i gwarantują dużą część kredytów hipotecznych udzielonych w Stanach Zjednoczonych. Choć posunięcie to kosztować będzie amerykańskich podatników dziesiątki miliardów dolarów, to jednak w opinii H. Paulsona, nie podjęcie takich działań, mogłoby mieć o wiele gorsze skutki. Bankructwo Fannie Mae i Freddie Mac z pewnością doprowadziłoby do znacznej destabilizacji sektora finansowego.