Najwięcej uwagi w tzw. pakiecie antyblackoutowym PSE, którego założenia zostały ogłoszone pod koniec czerwca , budziło stopniowe odchodzenie od regulacji cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych na rzecz wprowadzenia obowiązku stosowania dynamicznych rozliczeń za energię elektryczną, opartych na krótkoterminowych cenach. Niemniej kontrowersji wywołuje także pomysł przekazania części kompetencji w zarządzaniu spółkami dystrybucyjnymi (będącymi częścią grup energetycznych należących do Skarbu Państwa) z Ministerstwa Aktywów Państwowych do Pełnomocnika Rządu ds. Strategicznej Infrastruktury Energetycznej funkcjonującego obecnie w resorcie przemysłu.
Wzmocnić system
Uwaga opinii publicznej skupiła się na wspomnianych wyżej elementach, a mniej na pozostałych zaleceniach. Są to wytyczne dotyczące pracy instalacji OZE, magazynów energii, pracy sieci, zachęcania prosumentów do przechodzenia na rynkowy model rozliczeń. Wspólnym przymiotem jest jednak zwiększenie roli operatora, a więc PSE w nadzorowaniu prac instalacji energetycznych, sieci, w przypadku wystąpienia kryzysowych sytuacji. Operator proponuje uprawnienie operatorów systemów do korzystania z możliwości sterowania magazynami energii czy instalacjami prosumenckimi. Moc tych instalacji wynosi obecnie ponad 13 GW, a z perspektywy PSE, które zapewnia bezpieczeństwo, instalacje o takiej mocy są poza możliwością sterowania.
Na to zwraca uwagę adw. dr hab. Mariusz Swora, były prezes Urzędu Regulacji Energetyki, którego zdaniem najpoważniejsze bieżące problemy dotyczą sieci niskich napięć, których przeciążenie skutkuje wzrostem awaryjności oraz realnym zagrożeniem dla ciągłości i jakości dostaw energii. – Konieczna jest tutaj pilna zmiana podejścia do mikroinstalacji i zapewnienie skutecznych prawnych instrumentów kontroli nad ich pracą oraz stanem technicznym, a także odpowiedzialności za wpływ instalacji prosumenckich na pracę sieci. Na tym poziomie mogą rodzić się poważne problemy, które przenosząc się wyżej, mogą prowadzić nawet do blackoutów. Od tego ewidentnie trzeba zacząć, przekonując prosumentów, że ich instalacje to nie tylko korzyści, ale i odpowiedzialność – mówi Mariusz Swora dodając, że jest to zmiana z terminem „na wczoraj”. Wskazuje także, że zmiany dotyczące poprawy działania rynku bilansującego mają w obecnych realiach sens, a OZE powinny się same bilansować. Podobnie istotne jest – jego zdaniem – odejście od net-meteringu (atrakcyjniejszy sposób rozliczenia prosumentów).
Pożegnanie z taryfami?
Dlaczego te zmiany są potrzebne? Jak mówi Joanna Pandera, prezes Forum Energii, system energetyczny staje się coraz bardziej zmienny i potrzebna jest duża elastyczność – techniczna po stronie jednostek wytwórczych, odbiorców, którzy powinni się stopniowo do tego przyzwyczajać i umieć reagować, ale też rynku, który tę elastyczność musi umieć wynagradzać. - Jest wiele przykładów ze świata, że mrożenie, sztuczne utrzymywanie cen – jak to w gospodarce regulowanej słusznie minionej – prowadzi do strukturalnych niedoborów. Blokuje inwestycje, które mogłyby się pojawić, ale nie ma jak ich sfinansować. Tak więc odejście od sztucznego regulowania cen, mrożenia na rzecz dynamicznego kształtowania cen to bardzo dobry kierunek – uważa ekspertka, ale dodaje że trzeba jednak przeanalizować, czy płynność tego rynku jest wystarczająca, czy nie dojdzie do nadużyć, i czy są mechanizmy – instytucje chroniące odbiorców.
Z troską o konsumenta wypowiada się także Mariusz Swora. Jak przyznaje, taryfy dynamiczne wiążą się z korzyściami dla odbiorców, ale i z większym ryzykiem, którego znacząca ich część nie chce ponosić. – Daleki byłbym od przymuszania w jakikolwiek sposób odbiorców do korzystania z tego typu taryf – mówi.