Uczestnicy rynku jak mantrę powtarzają, iż przyczyną tak silnej aprecjacji dolara względem euro jest pogorszenie nastrojów wobec kondycji gospodarczej strefy euro przy jednoczesnej poprawie sentymentu do amerykańskiej gospodarki. Dla osób nadal łudzących się, że gospodarka strefy euro uniknie spowolnienia gospodarczego kolejnym zimnym prysznicem mogły być dzisiejsze słowa komisarza UE ds. ekonomicznych i walutowych J.Almunii. Podczas konferencji finansowej we Frankfurcie stwierdził, iż reperkusje kryzysu finansowego prawdopodobnie potrwają dłużej niż wcześniej się spodziewano, wskutek czego prognozy dotyczące wzrostu gospodarczego strefy euro w drugiej połowie bieżącego roku oraz w 2009 r. mogą zostać obniżone. Jednocześnie Almunia zwrócił uwagę na wciąż groźne dla gospodarki efekty drugiej rundy.
Jedną z gospodarek najbardziej ciążących Europie jest z pewnością gospodarka brytyjska. Dzisiaj znów poznaliśmy słabsze od prognoz dane makroekonomiczne. Lipcowa wartość produkcji przemysłowej zniżkowała o 0,4% w ujęciu miesięcznym (prognoza -0,1%). Dodatkowo coraz więcej funduszy hedgingowych uważa, że funt mimo największego rocznego osłabienia od 16 lat, jest nadal znacznie przewartościowany wobec dolara.
Dolarowi pomagała taniejąca ropa naftowa. Inwestorzy oczekiwali, iż podczas dzisiejszego spotkania krajów należący do OPEC zapadnie decyzja o pozostawieniu wydobycia ropy naftowej na tym samym poziomie. Tak też się stało, a cena 1 baryłki ropy Brent spadła w okolice 104 USD.
Na krajowym rynku walutowym złoty nieznacznie się umocnił względem euro i pozostawał stabilny wobec dolara. Dla kursu EUR/PLN nadal niepokonanym oporem pozostaje poziom 3,4900. Dotychczas dwukrotne próby pokonania tego poziomu zakończyły się fiaskiem.. Na słabsze nastroje wobec złotego wpływ ma coraz gorsza sytuacja gospodarcza strefy euro- inwestorzy obawiają się, że odbije się to negatywnie na gospodarkach Europy Środkowej.
Dzisiaj rząd zaakceptował wstępny projekt budżetu na 2009 r. Zgodnie z założeniami wartość nominalnego deficytu zmniejszy się z ponad 27 mld do 18,2 mld złotych. Warto odnotować jednak, że projekt budżetu opiera się na dwóch nieco wątpliwych założeniach: średnioroczna inflacja w 2009 r. wyniesie 2,9 procent, a PKB wyhamuje w przyszłym roku jedynie do 4,8 proc. Członek RPP Marian Noga już z rana zapowiedział, iż spełnienie kryterium inflacyjnego będzie niemożliwe. Według niego średnioroczna inflacja wyniesie w przyszłym roku 3,5 proc., a dopiero w 2010 inflacja osiągnie cel NBP, czyli 2,5 proc. Drugie założenie zakwestionował NBP, według którego PKB w przyszłym roku może spaść do 4 proc. Członek RPP Halina Wasilewska- Trenkner określiła budżet jako trudny do wykonania, ale możliwy.