Indeksy giełd europejskich spadają w przyspieszonym tempie już od dwóch miesięcy. Wielu inwestorów z niecierpliwością upatrywało sygnałów mogących świadczyć o końcu przeceny. Akcje wydają się być tanie, szczególnie jeśli się analizuje relację ceny do wyników osiągniętych w przeszłości. Czekające nas w najbliższych dniach posiedzenia Fed (na którym prawie na pewno zostaną obniżone stopy procentowe) oraz ECB mogą dać wystarczające wsparcie by podaż przestała dominować na rynkach - przynajmniej przez jakiś czas. Inwestorzy w Europie nie wytrzymali nerwowo - po optymistycznym zakończeniu sesji w Azji przystąpili do zakupów, "zanim ceny uciekną".
Oprócz wyraźnej poprawy nastrojów na giełdach Dalekiego Wschodu Europejczycy mieli kilka własnych "dobrych wiadomości" , które pomagały we wzrostach na początku sesji. Kontynuowany był rajd wycen akcji Volkswagena. We wtorek drożały o około 50%. Indeks DAX znów został "wypaczony" przez notowania tej jednej spółki. Z kolei po publikacji bardzo dobrych w wyników za III kwartał przez koncern British Petroleum, wsparcie dostała cała branża petrochemiczna. Niespodziewanie odnotowano też wzrost indeksu zaufania konsumentów w Niemczech. Stopy Libor spadały. W sumie, tych dobrych newsów było stosunkow niewiele.... Złych też było kilka - co wcale nie przeszkadzało kupującym w próbie wygenerowania odbicia. Została jednak lekko przygaszona. Amerykanom nie udzielał się aż tak wielki optymizm, przynajmniej do czasu zakończenia handlu w Europie.
Na naszym kontynencie posiadacze chcący się pozbyć akcji obserwowali ceny czekając tylko na moment gdy przestaną rosnąć - wtedy przystąpili do ataku. Sprzedający mieli swoje własne argumenty. SAP - producent oprogramowania dla biznesu obniżył prognozy, przypominając inwestorom o spowolnieniu gospodarczym. W przeciwieństwie do Niemiec, we Francji indeks zaufania konsumentów spadł - osiągając rekordowo niski poziom. Analitycy Goldman Sachs obniżyli rekomendację dla Nokii i Ericssona. Co ważniejsze, uzasadniali swoją ocenę potencjalnym spadkiem sprzedaży związanym z problemami w krajach rozwijających się (osłabieniem ich walut etc.) Taka argumentacja wzmacniała ton nagłaśnianej przez niektóre media analizy Morgan Stanley o relatywnie dużym zaangażowaniu europejskich banków w gospodarki krajów rozwijających się. Przy gwałtownym spadku koniunktury w tych krajach mogą być narażone na dodatkowe ryzyko. Na domiar złego Danske Bank, największy w Danii, poinformował o znacznym spadku zysku i obniżył prognozy. Nic dziwnego, że indeksy sektora bankowego w Europie, po nieudanej próbie wykorzystania chwilowego optymizmu na szerokim rynku, pogrążyły się w głębokich spadkach przełamując kolejne minima bessy na wykresach .
O zagrożeniach dla stabilności finansowej - pochodnych sytuacji globalnej - przypomniał też Bank Anglii w swoim półrocznym raporcie. Z kolei deklaracja Nicolasa Sarkozy o chęci blokowania prób przejmowania francuskich firm przez zagraniczne fundusze państwowe mogła podkopać nadzieję niektórych akcjonariuszy na uzyskanie przez ich spółki zastrzyku kapitału ze strony tych inwestorów, którzy mają pieniędzy w bród.
Wtorkowa sesja zakończyła się wzrostami głównych indeksów największych giełd Europy. Presja na odbicie, której sygnały były zauważalne już podczas poniedziałkowej sesji - uległa zmaterializowaniu. Co prawda indeksy paneuropejskie nie przebiły jeszcze maksimum notowań z piątku, ale zbliżenie się do tych poziomów stwarza szansę ataku na maksima z ubiegłego tygodnia. To one stanowią pierwszy poważniejszy poziom oporu. Jego przebicie będzie sygnalizować potencjalną szansę na rozpoczęcie trwalszej korekty, a może nawet da podstawy, by niektórzy zaczęli dopatrywać się końca bessy. Do tego jednak daleka droga. W tym tygodniu czeka nas wysyp publikacji makroekonomicznych "ciężkiego kalibru" (głównie z USA) oraz decyzja Fed. Jeśli nie zaskoczą bardzo negatywnie to istnieje szansa, że Amerykanie, dyskontując obronę minimów bessy na swoich indeksach będą próbowali zakończyć bessę. Europa powinna podążyć ich śladem.