Było to dla rynku zaskoczenie. Wprawdzie liczono się z pozwem oraz z tym, że będzie on niósł dla spółki konieczność wypłaty odszkodowania (już jedno orzeczenie niekorzystne dla TP zostało wydane, na jego podstawie spółka jest zobowiązana do zapłacenia 1,6 mld zł). Szacowano jednak, że będzie ono wynosiło 0,5 mld zł, a okazuje się, że może być ponad dwa razy większe. Zdaniem części analityków może to odpowiadać obniżce ceny telekomu o ponad 50 groszy na akcję. Wczorajszy spadek kursu o 3,5 proc. (w czasie sesji było to chwilami 4 proc.) odpowiada w przybliżeniu tej różnicy.
PGE należała do „spadkowiczów”, zapewne z uwagi na decyzję UOKiK o braku zgody na przejęcie Energi. A KGHM i PKN były pod presją w związku z czynnikami, które mogły mieć wpływ na spadek cen surowców. Jednym z tych czynników była decyzja Ludowego Banku Chin o podniesieniu stopy rezerw obowiązkowych, co samo w sobie obniżało wyceny surowców. Wczoraj negatywnie na te wyceny oddziaływało także umocnienie się dolara, pierwsze wyraźne od kilku dni. PKN wyszedł z tych tarapatów bez szwanku, a KGHM zapłacił niewielkim spadkiem. To dzięki temu, że mimo wspomnianych czynników wyceny surowców nie spadły znacząco.
Można uznać, że zachowanie rynku w takich okolicznościach było do przyjęcia i nie wskazywało na wielką słabość popytu. Tym bardziej że w końcowej części sesji pojawiła się kolejna negatywna wiadomość o tym, że poziom nastrojów amerykańskich konsumentów jest nieco gorszy od oczekiwanego. Czyli z rynkiem nie jest źle? Trudno powiedzieć. Miara siły rynku w postaci reakcji na publikacje jest mało precyzyjna, co pokazała także wczorajsza publikacja dynamiki produkcji przemysłowej. Okazała się lepsza od prognoz, podobnie jak poziom wykorzystania mocy produkcyjnych, ale nie przełożyło się to na wzrost cen. Rynek nie był więc ani mocny, ani słaby, ale po prostu bierny. 24 pkt rozpiętości przy tylu różnych i często zaskakujących informacjach to znak, że nie chciało się handlować. Te informacje się nie znosiły, ale były ignorowane.