Ruch na wykresach sprawiło to, że w trakcie przedpołudniowej zwyżki cen doszło do pokonania poziomu szczytu z dnia poprzedniego. To był pierwszy taki przypadek w tym tygodniu.
Samo w sobie nie było to jeszcze sygnałem czegoś poważnego, ale przez to, że taka sytuacja wcześniej się nie wydarzyła, pojawiło się przypuszczenie, że popyt próbuje poważniej zagrać na wzrost cen. Ostatecznie niewiele z tego wyszło, bo dla nas sygnałem pozostaje ewentualne przełamanie poziomu 2760 pkt, a na to już zabrakło kupującym sił. Tydzień zakończyliśmy nastawieniem negatywnym, ale w ciągu tych pięciu sesji podaż niespecjalnie sobie na to miano zapracowała. Nastawienie pojawiło się we wtorek w związku z relatywnie niskim zamknięciem, ale przecież wsparcie około 2700 pkt wciąż się trzyma.
Piątkowa końcówka sesji być może wywoła kontynuację spadków, ale będzie to dla nas ciekawe dopiero po opuszczeniu zakresu konsolidacji. Osłabienie było tłumaczone wydarzeniami w Egipcie. Gdy kończyły się notowania w Polsce, rosła wartość dolara i jena, a spadała akcji na świecie.
Co do publikacji dynamiki PKB, to w wypadku danych z Polski na uwagę zasługuje nie tyle sama dynamika, ile kompozycja PKB.
Inwestycje w całym roku spadły o 2 proc., co oznacza, że w ostatnim kwartale nie zanotowano ich wyraźniejszej poprawy. Wzrost opiera się na konsumpcji. Można to traktować jako szansę na rozwinięcie skrzydeł, gdyż większa konsumpcja może przyczynić się do zwiększenia nakładów na inwestycje, które wspomogą wzrost. Może to być także niebezpieczeństwo, gdyż ciągnięcie wzrostu tylko przez konsumpcję nie potrwa długo. Bez fali poprawy nastrojów polskich przedsiębiorców dynamika wzrostu może się zmniejszyć.