Kontrakty nieco na plusie, a indeks niemal dokładnie na poziomie z wtorkowego fixingu. W przypadku WIG20 był to najwyższy poziom notowań tego dnia.
Nie oznacza to jednak, że na rynku pojawiła się przecena.
Ceny wahały się w wąskim przedziale, utrzymując się w górnej połówce wtorkowego wzrostu. Wahania odbywały się w rytm zmian na rynku eurodolara. Wyglądało na to, że ta para walutowa była dla polskich spekulantów ważniejsza niż negatywne zmiany w wycenie złotego. Z tego względu zachowanie rynku akcji można uznać za relatywnie mocne. To kontynuacja mocy, jaką widać było również dzień wcześniej. Co może z tego wyniknąć? Na razie to tylko wskazówka, ale jeszcze nie sygnał. Sygnałem byłoby pokonanie spadkowej linii trendu, jaka jest możliwa do wykreślenia w ostatnich dniach. Byłoby to wstępną informacją, że krótkoterminowa przewaga podaży już się zakończyła. Potwierdzeniem takiego sygnału byłoby pokonanie poniedziałkowego maksimum. Wczoraj nie doszło ani do jednego, ani do drugiego, a więc nawet jeśli uznać zachowanie rynku kontraktów jako mocne w relacji do innych rynków, to jeszcze nie jest on mocny na tyle, by generować sygnały kupna.
Wczoraj w trakcie sesji publikowano szereg danych makro, z których najciekawiej wygląda dynamika wynagrodzeń w polskim sektorze przedsiębiorstw. Wraz z wtorkową zaskakująco niską inflacją w lutym (oraz rewizją danych za styczeń) tworzą tandem poważnych argumentów dla gołębich członków Rady Polityki Pieniężnej, by nie podnosić stóp procentowych na najbliższym posiedzeniu. Jeszcze na początku tygodnia panował konsensus analityków (według PAP i Reutersa), że w kwietniu RPP podniesie stopy. Wysoka inflacja w styczniu oraz spodziewana wysoka inflacja w lutym wraz ze styczniową dynamiką płac oraz jastrzębimi wypowiedziami ECB zostawiały mało miejsce na dylematy. Teraz jest go znacznie więcej, a rada ma raczej odchylenie gołębie, co może skutkować tym, że podwyżki nie będzie. No, chyba że trzeba byłoby wesprzeć złotego.