W Stanach sporo mówi się o możliwości zamknięcia urzędów i instytucji federalnych. Teraz to już praktycznie godziny dzielą od takiego wydarzenia, które ostatnio miało miejsce w 1995 roku. O ile zamknięcie parków narodowych w Stanach nie jest dla nas szczególnie bolesne, to już dla samych Amerykanów, a przynajmniej pracowników sfery budżetowej, jest to problem, bo taka sytuacja oznacza brak pracy, a więc i teoretycznie mniejsze dochody. Dla nas ma to także taki skutek, że ewentualne „zamknięcie rządu” , do jakiego doszłoby, gdyby Demokraci nie dogadali się z Republikanami w temacie budżetu, będzie skutkować zawieszeniem publikacji rządowych statystyk opisujących gospodarkę amerykańską.
Co do trzęsienie ziemi w Japonii, to jego skutki są nieporównywalnie mniejsze od tego, co działo się cztery tygodnie temu. Prawdopodobnie jest to jeden z wielu oczekiwanych wstrząsów wtórnych. Takie wstrząsy zdaniem fachowców mają prawo się pojawić jeszcze wiele razy w trakcie najbliższych miesięcy, choć ich siła będzie maleć. Reakcja rynku japońskiego jasno pokazuje, że nikt się tym razem specjalnie nie przejął. To jest rejon aktywny sejsmicznie i małe wstrząsy nie są jakąś „atrakcją” dla mieszkańców.
Nasz rynek w końcówce zachował wczoraj zimną krew i dziś ma możliwość powalczenia „o wysokie cele”, czyli o nowe rekordy trendu wzrostowego. Ostatnie korekty nie są zbyt głębokie, co potwierdza przewagę popytu. Bliskość 3000 pkt. wydaje się być onieśmielająca, co widać także po zmianach LOP, ale nie musi to oznaczać, że trend już teraz się zakończy.