To, co się nieoczekiwanie pojawiło, to zmiana stóp procentowych, jakiej wczoraj dokonała Rada Polityki Pieniężnej. Większość analityków i obserwatorów rynków była przekonana, że na tym posiedzeniu nic poważnego się nie wydarzy. Podwyżki stóp wprawdzie oczekiwano, ale nieco później. Tymczasem rada zdecydowała się podnieść koszt pieniądza, tłumacząc to w części zmianami na rynku pracy i obawami o efekty drugiej rundy. To o tyle zaskakujące, że jeszcze kilka tygodni temu rynek pracy był przez członków rady uznany za wolny od napięć płacowych. Późniejsze publikacje tego nie miały prawa zmienić, bo nie wskazują na nagły skok tempa wzrostu płac czy zatrudnienia. Przynajmniej nie w takim stopniu, by w ciągu miesiąca miała tak znacząco się zmienić opinia o tym rynku. Pojawiła się tu niespójność przekazu, a tym samym rośnie ryzyko przyszłych ruchów w polityce pieniężnej, które, podobnie jak wczorajszy, będą się pojawiały z zaskoczenia.

Elementem, który miał się pojawić, ale się nie pojawił, była z kolei próba pokonania poziomu oporu na 2875 pkt. Wczorajsze notowania rozpoczęły się bardzo blisko tego poziomu, a przez kolejne godziny ceny wahały się w bardzo wąskim przedziale (9 pkt) i istniała możliwość, że kupujący skuszą się na próbę wyjścia nad 2875 pkt. Taka sytuacja oznaczałaby bowiem, że rynek ma problemy z kontynuacją spadku. Jak widać, ma także ze wzrostem. Po 14.00 zamiast próby zwyżki pojawiła się próba spadku. Skuteczniejsza, choć nie w stopniu, który miałby wspomóc ocenę rynku. Nie doszło do wyraźnego przełamania ostatnich minimów, a więc ta ocena jest mało zdecydowana. Z jednej strony w krótkim terminie można mówić o przewadze podaży i szansach na dalszy spadek, z drugiej w średnim horyzoncie żadna ze stron nie może się wykazać. W przypadku dalszej przeceny zapewne silnym wsparciem będzie okolica 2800 pkt. Zapewne także i z tego powodu już teraz podaż ma problemy z obniżeniem cen. Takie zachowanie rynku jest raczej potwierdzeniem przypuszczenia, że aktualne osłabienie ma korekcyjny charakter.