Wiele wskazuje na to, że faktycznie zmiana liczby etatów w sektorze pozarolniczym może okazać się niższa od prognoz sprzed tygodnia. One i tak wskazywały na spadek dynamiki wzrostu ilości miejsc pracy wobec danych kwietniowych. Jednak wspomniany raport ADP jeszcze obniżył poprzeczkę. Teraz ocenia się, że liczba miejsc pracy w sektorze prywatnym wzrosła o ok. 100 tys. W całym sektorze pozarolniczym skala wzrostu była mniejsza. Różnicę stanowi zmiana zatrudnienia w podmiotach sektora publicznego. Tu trwają cięcia i redukcje i wpływ na ogólne zatrudnienia jest ujemny. To dobry przykład na to, jaki wpływ na gospodarkę ma obecnie sektor publiczny. W trakcie kryzysu próbował on ratować rynek pracy, co sprawiało, że spadek zatrudnienia ogółem był nieco mniejszy niż spadek zatrudnienia w samym sektorze prywatnym. Teraz tendencja jest odwrotna. Sektor publiczny spłaca swoje długi i zmuszony jest do redukcji zatrudnienia.

O ile uwaga graczy skupiona jest na rozważaniach dotyczących wielkości wzrosty liczby etatów, to można się zastanowić, czy te dane faktycznie dziś są aż tak kluczowe. Co bowiem może się zdarzyć, jeśli okaże się, że faktycznie osłabienie wzrostu zatrudnienia będzie większe niż wcześniej oczekiwano? Czy faktycznie ktoś będzie zakładał, że to początek poważnego wyhamowania poprawy na rynku pracy? Wątpię. I słusznie, bo ten możliwy słabszy odczyt będzie miał wiele wspólnego z odnotowanym wcześniej skokiem liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Jaki już wiemy, skok ten był krótkotrwały. Zatem i możliwa słabsza publikacja w ramach dzisiejszego raportu powinna być odebrana ze spokojem. A lepsza? Za taką uważałbym już wiadomość o wzroście liczby etatów o ponad 120 tys. Wtedy pojawiłyby się sygnał, że rynek pracy sobie radzi, a w kolejnych miesiącach pewnie ponownie wróci na ścieżkę wzrostu o ponad 200 tys.