Wczoraj agencja S&P poinformowała, że propozycje rolowania greckich obligacji będą odebrane jako faktyczna restrukturyzacja greckiego długu, co będzie się wiązało z obniżeniem ratingu do poziomu odpowiadającemu bankructwu. Przynajmniej tych serii, które będą podlegały procedurze rolowania. Euro nawet po tej wiadomości straciło na wartości. Piszę „nawet”, bo już od jakiegoś czasu piszę się o tym, że w przypadku wszelkich ruchów zmieniających aktualne parametry długu greckiego odpowiedź agencji ratingowych będzie właśnie taka. Pytanie, czy jest sens się tym przejmować. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Rolowanie to jest restrukturyzacja długu. Wydłużane są terminy spłaty. Zatem agencje mają podstawy do zmiany oceny. Pytanie, czy to coś zmienia? Opinia agencji nie ma większego znaczenia jeśli przyjmie się, że rolowanie jest obecnie jedynym akceptowalnym posunięciem. Alternatywą jest redukcja zadłużenia Grecji, ale na taki krok nie chcą pójść kraje europejskie, ani sam rząd Grecji. Za wiele można stracić. Pytanie, czy tym rolowaniem coś się zyska poza czasem. Być może tych kilka lat, o które toczy się gra, to czas na to, by właściciele obligacji greckich zebrali odpowiedni kapitał, by później sobie poradzić z koniecznością umorzenia części zadłużenia. Po dokapitalizowaniu się, taki cios nie byłby równie bolesny, jak w tej chwili.

Na rynku obserwujemy zmiany cen w odniesieniu do poziomu oporu na 2812 pkt. Wczoraj byliśmy blisko, ale też nie było warunków do ataku. Dziś aktywność będzie większa, ale początek sesji będzie prawdopodobnie mniej optymistyczny. Spodziewać się trzeba niewielkich spadków cen na starcie. No i ta linia trendu spadkowego, także będzie działać na kupujących onieśmielająco.