Sam zakładałem, że dzień będzie raczej spokojny w oczekiwaniu na dane, jakie miały się pojawić o 14 i później. Tymczasem dużo wcześniej przewagę odzyskiwała podaż. Ostatecznie ta przewaga zamieniała się w dynamiczną przecenę, która swoim impetem przekroczyła ubiegłotygodniowe załamanie w środę.

Co się właściwie stało? Nic nowego. Trend znamy. Znamy także jego dynamikę. Wczoraj o sobie obie cechy rynku przypomniały. Błyskawiczna przecena do poziomu 2154 pkt każe się zastanowić, czy to część trwającej korekty czy też dalszy ciąg tego, co przez kilka dni było korygowane. Po ruchu spadkowym do poziomu 2200 pkt mieliśmy szacować, co się z rynkiem dzieje. Jeśli podstawą tego szacunku ma być wczorajsza sesja, to wiele miejsca na deliberowanie nie ma. Sytuacja jest kiepska i na razie nie ma podstaw, by zakładać, że przewaga podaży właśnie się kończy.

Takie założenie nie jest w tej chwili przejawem jakiegoś zwrotu opinii, ale konsekwentnym trzymaniu się założenia, że nastawienie negatywne nadal obowiązuje. Z tego względu dajemy większe szanse scenariuszowi spadkowemu niż wzrostowemu. Trzymamy się trendu. W takich chwilach, jak wczorajsza sesja, bardzo kurczowo. Nie mamy innego wyjścia, choć widać tu pewną ciekawostkę.

Ruchy wtórne w ramach trendu, które zbliżają ceny do wcześniej wyznaczonego minimum, często charakteryzują się większym poziomem pesymizmu niż w chwili wyznaczania tego wcześniejszego dołka. Jeśli porównywać dynamikę i skalę przeceny, to ta obserwacja potwierdza się także i tym razem. Nie jest to jednak przesłanką za tym, by rezygnować ze strategii trzymania się panującej tendencji. Trend jest zbyt silny, by próbować na poważnie zagrywać przeciw niemu. Szkoda kapitału. Przypomnę, że naszym zadaniem jest takie operowanie na rynku, by kupić taniej, a sprzedać drożej lub ewentualnie sprzedać drożej i odkupić taniej. To, w jakich momentach cyklu się to robi, nie ma znaczenia. Skoro teraz większe prawdopodobieństwo ma scenariusz spadkowy, to na tym powinna być skupiona nasza uwaga. Rynek z czasem zmieni kierunek, a my zaczniemy na tej zmianie się koncentrować. Poczekajmy jednak, by to sam rynek nam pokazał, że nadszedł właściwy moment.