Ostatnio opinię o tym, że nie ma już kwestii, czy strefa euro się rozpadnie, ale pozostała tylko kwestia, kiedy to nastąpi, wygłosił na łamach serwisu MarketWatch Irwin Kellner. Zdaniem tego analityka, dopóki nie pojawi się wspólna polityka gospodarcza oraz ciało centralne mające umocowania, by skutecznie wpływać na budżety narodowe, nie ma szans dla wspólnej waluty. Sądząc po tym, jak politycy unijni zabierają się do podejmowania decyzji, takie ciało nie pojawi się szybko.

Obie informacje wskazywałyby na to, że wartość euro jest mocno zagrożona, a tego w praktyce nie widać. Nie wspominam tu nawet o rynkach akcji. Antycypowanie przez nie scenariusza rozpadu wspólnoty z pewnością wyglądałyby inaczej niż to jest w rzeczywistości. Skutki takiej decyzji były znacznie donioślejsze. Rynek mówi nam, że obecnie nie ma sensu rozwijać scenariuszy apokaliptycznych. Ba, fakt, że one przechodzą łatwo do „mainstreamu", może być kolejnym sygnałem, że rynki akcji paradoksalnie zbierają się do wzrostu cen.

Przy zamieszaniu związanym z sytuacją w Europie nikną wieści zza oceanu. Tymczasem wczoraj opublikowano wartość wskaźnika zaufania konsumentów Conference Board. Okazało się, że jego wartość jest znacznie wyższa od prognoz. Oczekiwano, że poprawi się on z 40,9 do 44 pkt, a faktyczna jego wartość wyniosła 56 pkt. Tak duża różnica zdarza się rzadko i zazwyczaj jest powodem polepszenia nastrojów na rynkach. Wczoraj nie była, bo ceny akcji zareagowały w niewielkim stopniu na tę wiadomość. Można wprawdzie sugerować, że ta poprawa to efekt polepszenia notowań na rynkach akcji, co ma znaczenie, ale ciekawe, że wcześniej ten czynnik był pomijany, gdy wskaźnik notował latem niskie wartości. Moim zdaniem odczyt jest kolejnym z wielu opublikowanych odczytów sugerujących poprawę sytuacji w gospodarce amerykańskiej. Tym samym, rynki akcji będą miały wsparcie i uzasadnienie dla polepszenia notowań. Rynki akcji mogą powrócić do trendu sprzed sierpniowego załamania.