Przypomnijmy, że w trakcie wczorajszego fixingu ceny spadły do poziomu minimum dnia. W tym samym czasie wyceny w Niemczech i USA już się poprawiały. Z tego względu nasz rynek ma co nadrabiać. Wzrost ceny o przynajmniej 20 pkt. nie powinien dziwić.
Zwyżka na starcie sesji to faktyczne oddalenie kursów od poziomu wsparcia. Potwierdzony tym samym będzie scenariusz korekcyjnego spadku, z jakim mamy do czynienia od paru dni. Wczorajsza słabość rynku sugerowała, że ceny mogą zbliżyć się do poziomu wsparcia w postaci dołka z 30 stycznia. Teraz wiadomo, że nie będzie to takie proste, bo podaż będzie musiała zgasić ten poranny optymizm. Wczoraj się to udało, że to wcale nie oznacza, że uda się dziś. Zwyżka cen sprawia, że dyskusyjna staje się sytuacja testu wsparcia. Jeśli ceny utrzymają się na wysokich poziomach, to zaczniemy obserwować rynek pod kątem możliwości opuszczenia górą kanału spadkowego.
Zadaniem minimum dla popytu na dzisiejszą sesję jest utrzymanie cen z otwarcia. Jakieś małe cofnięcie może się zdarzyć, ale chodzi o to, by na koniec dnia wyceny znajdowały się przynajmniej na poziomie z początku notowań. Dziś nie ma w planie wielu publikacji, które miałoby na to wpłynąć. To ułatwia zadanie, bo sprawia, że popyt nie będzie miał czynników, które mogłyby przeszkodzić.
Co do samej genezy tych lepszych nastrojów, to teorii jest oczywiście wiele. Amerykańscy komentatorzy wskazują jako źródło optymizmu opublikowane wczoraj dane, co wydaje się mocno naciągane. Liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych okazała się przecież zgodna z prognozą, a cenami nieruchomości rynek akcji aż tak bardzo się nie emocjonuje. Zwyżka cen „bez powodu" to kolejny dowód na to, że rynek akcji znajduje się w trendzie wzrostowym. Wtedy zwyżka nie wymaga tłumaczenia.