Wzrost cen jest faktem i tu nie ma dyskusji. Nie chodzi o to, czy on jest, czy go nie ma, ale o to, jakie ma szanse na kontynuację. Tu właśnie pojawiają się wątpliwości. Zasadą jest przyjmowanie, że wzrost poparty zwiększoną aktywnością ma większe szanse na powiększenie niż ten, który nie ma tego poparcia w zmianach obrotu. Dziś nie można nawet mówić o braku poparcia, ale po prostu śladowej aktywności w czasie ruchu, który na wykresach jawi się jako początkowa zmiana prowadząca do próby pokonana oporu. Tylko, jak poważnie rozważać atak na opór, gdy za wzrostem stoi tak mały popyt? Niska aktywność sprawia, że strona, która jawi się jako ta, która posiada przewagę, nie ma faktycznie legitymacji dla swoich działań. Nie wiadomo tak naprawdę, czy popyt dysponuje, skoro podaż nie stawia warunków. Stąd wniosek, że założenie o dalszej zwyżce, choć może się sprawdzić obarczone jest dodatkowym ryzykiem braku wiedzy o sile popytu.