O wczorajszej sesji w USA nic odkrywczego powiedzieć nie można. Niewielkie zmiany wartości indeksów mówią same za siebie. Wszyscy spokojnie oczekują na zbliżającą się falę decyzji władz monetarnych w USA i Europie. Oczekują z nadzieją, choć zarówno w przypadku Fed, jak i ECB są to oczekiwania nieco na wyrost.

Indeks przemysłowy Dow Jones zakończył wczorajszą sesję spadkiem o 0,49 proc. Średnia pięciuset spółek S&P spadła o 0,43 proc., a Nasdaq stracił na wartości 0,21 proc. To są małe zmiany, a ich kierunek w tym wypadku nie ma większego znaczenia. Uczestnicy rynku oczekują na to, co dziś ogłosi w swoim komunikacie amerykańska Rezerwa Federalna. W komentarzach przewija się wątek oczekiwań na jakieś działanie, ale wydaje się, że jednak większość analityków sądzi, że decyzje jeszcze tym razem nie zapadną. Niektórzy oceniają szansę na pół na pół. Także wydaje mi się, że FOMC nie podejmie teraz decyzji o działaniu, ale być może przekaże bardziej jednoznaczne przesłanie co do swojej najbliższej strategii. Brak zmian w treści komunikatu kończącego posiedzenie przyjęte zostanie prawdopodobnie rozczarowaniem, co zaowocowałoby spadkiem cen akcji i umocnieniem dolara.

W trakcie dzisiejszych wahań poznamy szereg nowych informacji ze sfery makroekonomii. Już teraz znamy publikacje wskaźników PMI w Chinach. Okazały się one nieznacznie słabsze od oczekiwań, ale nie wyrządziło to większej szkody notowaniom kontraktów w  USA. Stąd przypuszczenie, że dzisiejsze notowania rozpoczniemy w pobliżu wczorajszego zamknięcia. Sprawa oporu nadal jest otwarta, choć wczorajsze marne próby nie wzbudzają zaufania. Niemniej, do chwili, gdy ceny nie zaczną się znacząco oddalać od tego poziomu, akcja popytu nadal pozostaje realna. Przypomnę, że wyjście nad poziom 2180 pkt. będzie sygnałem zmiany nastawienia z negatywnego na neutralne.