Nasz rynek akcji nie odbiegał od tego standardu. W efekcie mieliśmy do czynienia z marazmem. Niska rozpiętość wahań i mały obrót to wystarczająco przekonująca statystka sesji. Technicznie nic się wczoraj nie zmieniło. Zmiany cen nie wprowadziły niczego nowego do analizy. Wnioski o nastawieniu negatywnym cały czas są podtrzymywane.

Sfera makroekonomii przysporzyła nam kilku pozytywnych zaskoczeń. Wskaźnik PMI dla polskiego przemysłu okazał się lepszy od oczekiwań analityków, choć nadal jego wartość jest niższa od 50 pkt. Wzrost jest więc bardzo powolny. Dla strefy euro wskaźnik wyniósł  44 pkt, czyli tyle, ile oczekiwano. To nie ma zaskoczenia, choć w oczy rzuca się niska wartość tej miary. Zdaniem części analityków może to oznaczać, że po słabym II kwartale, także i III nie będzie zbyt dobry i istnieje spore ryzyko, że zakończy się spadkiem PKB dla całej strefy euro.

Pozytywnym zaskoczeniem były zapewne dane dotyczące amerykańskiego rynku pracy. Oczekiwano, że raport ADP wskaże na wzrost liczby etatów w sektorze prywatnym o około 120 tys., a tymczasem szacunek wzrostu liczby etatów wyniósł 163 tys. To tylko raport ADP, a więc jeszcze nie piątkowy raport o sektorze pozarolniczym, ale taka publikacja studzi obawy o możliwość pojawienia się fatalnych danych w piątek.

Obawy, a może nadzieje? Część graczy zapewne liczy na słaby raport, który miałby być argumentem za działaniem stymulacyjnym Fedu. Krótko przed końcem dnia pojawiła się wartość wskaźnika ISM dla amerykańskiego przemysłu. Tu zaskoczenia wielkiego nie ma, choć warto zwrócić uwagę na zmiany subindeksów. Subindeks zatrudnienia spadł, a wzrosła wartość subindeksu zapasów. Zgodnie z prognozą wzrosły wydatki na inwestycje budowlane w USA, choć tu kryje się pozytywna wiadomość. Dane za maj zostały zrewidowane w górę, a więc zwyżka o 0,4 proc., jaka była oczekiwania, ma miejsce w odniesieniu do wyższego poziomu.