Komitet nadziei i kłopotów

Ustawowa regulacja komitetów audytu wymaga pilnej i gruntownej nowelizacji

Aktualizacja: 12.02.2017 23:07 Publikacja: 25.08.2012 13:04

Komitet nadziei i kłopotów

Foto: Archiwum

Ustawa z 7 maja 2009 r. o biegłych rewidentach i ich samorządzie, podmiotach uprawnionych do badania sprawozdań finansowych oraz o nadzorze publicznym nie jest arcydziełem sztuki legislacyjnej. Przeciwnie: wręcz zdumiewa, że w państwie o przyzwoitej tradycji parlamentarnej doszło do uchwalenia tak nieudolnie zredagowanego aktu normatywnego. Owszem, ustawa wprowadza do rad nadzorczych „jednostek zainteresowania publicznego" (z rozlicznymi wszakże wyjątkami) komitety audytu. Zrodziło to nadzieję na poprawę jakości polskiego rynku kapitałowego, ale z czasem przysporzyło mu kłopotów. Albowiem ustawa zarazem wskazuje wspomnianym jednostkom drogę obejścia swoich postanowień, czyli sposób uniknięcia powołania wspomnianego komitetu. Określa ona zadania komitetu audytu w sposób niezbyt klarowny. Minimalny skład komitetu audytu to trzech członków rady nadzorczej, spośród nich tylko od jednego oczekuje się spełnienia zadość szczególnym wymaganiom. Powinien on jednocześnie reprezentować dwa ważne przymioty.

Jednym jest posiadanie „kwalifikacji" w dziedzinie rachunkowości lub rewizji finansowej; same „kompetencje" nie wystarczą. Niemniej co to są „kwalifikacje", ustawa nie wyjaśnia, niech martwi się tym rynek. Drugim przymiotem jest spełnienie kryterium niezależności. Niestety, w tym przypadku ustawa jasno określa, pod jakimi warunkami członek komitetu audytu może uchodzić za niezależnego. I w tym tkwi szkopuł.

Niezależny jak bidet

Niezależni członkowie rady nadzorczej są bardzo pożądani we wszystkich znaczących systemach corporate governance na świecie. Zarazem brakuje powszechnej zgody w kwestiach, na  czym polega ich niezależność, czym się cechuje, jakie daje uprawnienia, jakie wiążą się z nią obowiązki, jaka z tych obowiązków płynie odpowiedzialność. W literaturze przedmiotu cytowane bywa powiedzenie członka jednej z brytyjskich rad dyrektorów, że niezależny w radzie jest jak bidet w łazience: nie wiadomo, do czego służy, ale przydaje klasy. Inni ową ornamentacyjną funkcję bidetu przypisują całemu komitetowi audytu.

Piastuni spółki publicznej, którzy nie mają jej akcji, nie budzą mojego zaufania. Nawet jeżeli pracują w komitecie audytu

Definicje niezależności bywają bardzo różne, niekiedy wręcz bezsensowne. Zły przykład daje Unia Europejska, która do niezależnych członków rady zalicza osoby zasiadające w niej z wyboru pracowników i przez nich odwoływane. Jedni upatrują niezależności w braku istotnych powiązań członka rady z nadzorowaną przezeń spółką i osobami nią zarządzającymi. Drudzy idą dalej (zdaniem pierwszych – o most za daleko), uznając za niezależnych tylko tych członków rady, którzy nie mają powiązań z akcjonariatem spółki. Nie tu miejsce, by ów spór rozstrzygnąć. Pragnę zwrócić natomiast uwagę, że przywołana ustawa o biegłych rewidentach itd. wprowadza kontrowersyjne kryterium niezależności: spełnia je tylko taki członek rady, który nie posiada akcji nadzorowanej spółki. Uchwalając ten przepis, ustawodawca zapewne dotkliwie cierpiał na pomroczność jasną.

Jest to bowiem rozwiązanie osobliwe. Nie widzę otóż powodu, by zniechęcać piastunów spółki, członków zarządu i rady nadzorczej, do posiadania akcji. Przeciwnie: skłonny jestem zachęcać ich różnymi sposobami do inwestowania w akcje spółki, której pomyślność zależy od tego, jak wywiązują się ze swoich obowiązków. Czuję zawód, gdy w raporcie rocznym czytam, że członkowie zarządu i rady nie posiadają akcji. Czy to znaczy, że źle wróżą spółce? Nie wierzą w jej powodzenie? Rokują katastrofę? Przeczuwają, że na akcjach stracą? Niech lepiej złożą mandaty. Piastuni spółki publicznej, którzy nie mają jej akcji, nie budzą mojego zaufania. Nawet jeżeli pracują w komitecie audytu.

Przebiegli biegli?

Obok komitetów audytu w radach nadzorczych spółek powstają komitety wynagrodzeń. Wiele wskazuje na to, że niezadługo i one będą obligatoryjne i powszechne. Ich zadaniem jest budowa systemu wynagrodzeń adekwatnego do wielkości i złożoności przedsiębiorstwa spółki oraz jej wyników, przy czym wypłata znaczącej części wynagrodzenia menedżerów powinna zostać odłożona w czasie i jasno uzależniona  od przyszłej pomyślności spółki. Chodzi wszak o to, by uwagi menedżerów nie zaprzątały wyniki kwartalne, od których dzisiaj zależą ich premie, lecz stabilne, trwałe osiągnięcia. W takiej sytuacji część wynagrodzenia wypłaca się w tytułach udziałowych z odroczonymi terminami realizacji. Członków rady nadzorczej nie należy wprawdzie obejmować systemami motywacyjnymi, lecz nie ma przeszkód, by ich stałe wynagrodzenia były częściowo wypłacane w akcjach, albo w tytułach do nich.

Ustawa zrównuje tutaj niezależność członka komitetu audytu i zewnętrznego biegłego rewidenta. Niesłusznie. Biegły bada i opiniuje sprawozdania wielu spółek; jest zrozumiałe, że nie powinien być materialnie zainteresowany skutkami swojej działalności. Członek komitetu audytu pracuje w jednym komitecie, może w dwóch. Niezależnie od tych obowiązków, sprawuje on stały nadzór nad działalnością spółki we wszystkich dziedzinach jej działalności.

Na rynku uważa się, że konstrukcja niezależności członka komitetu audytu faworyzuje profesję biegłych rewidentów, zmierza ku przyznaniu im znaczącej puli suto opłacanych posad... Słychać nawet, że ustawa jest produktem ich lobbingu. Są to niedorzeczne pomówienia. Nie ma przeszkód, by do rady nadzorczej wybrać osobę z kwalifikacjami biegłego rewidenta, niech następnie rada wybierze ją do komitetu audytu. Lecz tak samo nie ma przeszkód, by do komitetu audytu wybrać zasiadającego w radzie nadzorczej finansistę z tytułem ACCA, CFA lub podobnym. Standardy sprawozdawczości będą dla obu takie same, lecz jedni i drudzy spojrzą na prowadzone przez spółkę interesy z odmiennej perspektywy.

Przepisy do rewizji

Ustawowa regulacja komitetów audytu wymaga pilnej i gruntownej nowelizacji.

Po pierwsze, należy uniemożliwić spółkom omijanie obowiązku powołania komitetu audytu poprzez zmniejszenie rady nadzorczej do minimalnego składu wymaganego ustawą. Takie praktyki rodzą nadmierne ryzyko.

Po drugie, w komitecie audytu powinni pracować liczniejsi – niż jeden – członkowie niezależni i zarazem rozgarnięci w materii sprawozdawczości i rewizji finansowej albo pokrewnych dziedzinach (przeto posiadający należyte obycie rynkowe i doświadczenie lub wiarygodne świadectwo potwierdzające ich znajomość rzeczy).

Po trzecie, należy bezwarunkowo odstąpić od zasady dyskwalifikowania niezależności członków komitetu audytu posiadających akcje nadzorowanej spółki, jeżeli nie są to znaczące pakiety akcji w rozumieniu prawa. Tę zmianę najłatwiej wprowadzić.

Proponowane zmiany  obejmują tylko skromny wycinek problemu. Inne kwestie są znacznie trudniejsze. Jak dyscyplinować spółki na rzecz powoływania przez nie komitetów audytu? Jak dyscyplinować spółki na rzecz wybierania do rady nadzorczej osób spełniających wymagania dotyczące członkostwa w komitecie audytu? Jak dyscyplinować spółki na rzecz solidnego wykonywania przez komitet audytu powierzonych mu zadań? Zanim przejdziemy do trudniejszych spraw, załatwmy najłatwiejszą.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów