Kontraktom jeszcze przed południem udało się zyskać na wartości ok. 20 pkt. Taki ruch w krótkim czasie to miła niespodzianka w tym tygodniu. Poprzednie dwie sesje nie obfitowały w większe zmiany cen. Tym razem można było to tłumaczyć świadomością powrotu Amerykanów na rynki. Zapewne nastroje były także poprawiane przez ulgę, że huragan Sandy nie wyrządził szkód większych niż wcześniej szacowano.
Zwyżka szybko wygasła, ale ceny nie spadały, a konsolidowały się pod szczytem dnia. Ta konsolidacja trwała stosunkowo długo, co sprawiało, że z czasem przewaga popytu na sesji przestała być taka oczywista. We wczesnych godzinach popołudniowych ceny zaczęły się powolutku osuwać. Spadek nieco przyspieszył tuż przed publikacją wartości wskaźnika aktywności przemysłu w rejonie Chicago. Okazało się, że wskaźnik nie poprawił się w takim stopniu, jak oczekiwano. Jego wartość pozostała pod granicznym poziomem 50 pkt. Wprawdzie nie oznacza to większych problemów przemysłu, ale wskazuje na to, że sytuacja się nie poprawia. Początkowo reakcja rynku była stonowana, ale im bliżej końca sesji, tym spadek cen był szybszy. W okolicy godziny 16 zanotowano minimum notowań ciągłych.
Obowiązuje nastawienie negatywne. Na razie popyt niewiele pokazał.