W prognozach NBP zwraca uwagę wyraźne obniżenie ścieżki wzrostu PKB w przyszłym roku. Osiągnięcie zakładanej dynamiki 1,5 proc. rok do roku dawałoby wolniejsze tempo rozwoju niż w „kryzysowym" 2009 r. (1,6 proc.) i najgorszy wynik w ostatnim dziesięcioleciu. Na słaby odczyt największy wpływ będą miały, zdaniem NBP, inwestycje. W horyzoncie prognozy (lata 2012–2014) nakłady brutto na środki trwałe mają się zmniejszyć, a w największym stopniu będzie to odczuwalne właśnie w nadchodzącym roku.
Tak jak dotychczas NBP przeszacowywał siłę polskiej gospodarki i nie obniżał stóp, tak obecnie, wydaje się, że prognozy dynamiki wzrostu PKB, szczególnie w 2013 r., są zbyt pesymistyczne. Oceniam, że nie dojdzie do tak głębokiego spowolnienia tempa rozwoju. Niewątpliwie w najbliższych miesiącach rzeczywiście nastąpi dalsze osłabienie koniunktury z kulminacją na przełomie roku. Jednak już w II kw. 2013 r. dynamika PKB będzie wyższa niż w pierwszych trzech miesiącach. Gospodarka będzie przyspieszać w każdym z kwartałów, co na przestrzeni całego roku pozwoli osiągnąć tylko nieznacznie niższe tempo wzrostu gospodarczego niż w 2012 r. Od tego, na jakim poziomie gospodarka osiągnie dno koniunktury, będzie w największym stopniu zależała dynamika rozwoju w całym 2013 r. Jeśli tylko uda się uniknąć recesji, osiągnięcie 2 proc. w skali rok nie powinno być problemem.
Podobnie wygląda sytuacja, jeśli chodzi o inflację. Jej wyhamowanie do 1,5 proc. w 2014 r. uważam za mało prawdopodobne. Wskaźnik CPI spada od czerwca 2011 r. W październiku minął 17 miesiąc obniżania się tempa wzrostu cen. Zakładając optymistycznie, że inflacja będzie zwalniać do końca przyszłego roku, cykl potrwa ponad 2,5 roku (29 miesięcy). W trzech cyklach, które miały miejsce w XXI w., żaden nie trwał dłużej niż 33 miesiące. Średnio inflacja spadała przez około dwa lata. Jeśli obecnie miałaby hamować nawet tylko do połowy 2014 r., trwałoby to łącznie aż trzy lata.
Moim zdaniem wskaźnik CPI zacznie ponownie przyspieszać znacznie wcześniej. Najpóźniej za rok, w październiku 2013 r. A wzrost dynamiki cen potrwa co najmniej półtora roku. Oczywiście znowu, dla wyniku w całym roku, kluczowe będzie, gdzie wypadnie dołek cyklu. Szacuję, że relatywnie wysoko. Podobnie jak w 2010 r. w okolicach 2 proc. Nawet jeśli będzie to niższy poziom, w żaden sposób średnie tempo inflacji w całym 2014 r. nie obniży się?do prognozowanego przez NBP poziomu 1,5 proc.
Tym bardziej, jeśli RPP będzie dalej obniżać stopy procentowe. Łagodzenie polityki pieniężnej, które ma teraz miejsce, zacznie oddziaływać na realną gospodarkę (a nieco później inflację) właśnie w okolicach przełomu 2013 i 2014 r. Nie pozwoli to na wychłodzenie wskaźnika CPI do wartości przedstawionych w projekcji.
Jakie to może mieć konsekwencje? Obawiam się, że RPP przestraszona danymi o PKB za IV kw. tego i I kw. przyszłego roku, a jednocześnie zachęcona szybszym niż oczekiwany spadkiem wskaźnika CPI do celu (2,5 proc.), mocno złagodzi w pierwszej połowie roku politykę pieniężną (do 3,5 proc.?), co trzeba będzie odpokutować w 2014 r. Wówczas bowiem inflacja, zamiast spadać, znów przyspieszy.