Statystyka mówi, że wczorajsze zakończenie notowań w USA było pozytywne. Indeksy przemysłowy Dow Jones i S&P500 zanotowały najwyższe wartości od pięciu tygodni. Pachnie optymizmem, choć tak naprawdę nic to nie znaczy. Wspomniany indeks przemysłowy zakończył dzień wzrostem o 0,11 proc. S&P500 zyskał symbolicznie 0,03 proc. Nasdaq miał się najlepiej, gdyż jego wartość wzrosła o 0,3 proc. Jak widać, są to zmiany głównie statystyczne, ale bez wpływu na ocenę rynku, czy wpływu na poziom wycen nad Wisłą.

Nie chcę się wyżywać na komentatorach i nie będę odnosił się do „tłumaczeń" wczorajszej zmiany. Pisałem o tym wielokrotnie, by zasygnalizować, że nie zawsze kierowanie się opiniami innych ma sens. Obecnie w przypadku takich sesji, jak wczorajsza na Wall Street, dochodzi już do karykatury. Kto chce, to sobie poczyta.

Indeks przemysłowy zdołał się podnieść m.in. dzięki spółkom technologicznym, jakie wchodzą z jego skład. O ponad 2 proc. wzrosły ceny H-P i Cisco. Na wartości zyskał również McDonald's (1 proc.) po informacji o dynamice sprzedaży. Z innych spółek notowanych na rynkach w Nowym Jorku warto wspomnieć o AIG, którego cena spadła o ponad 2 proc., za co odpowiadał komunikat o możliwych odszkodowaniach w związku z huraganem Sandy. Administracja rządowa podała także, że będzie chciała pozbyć się reszty posiadanych papierów ubezpieczyciela.

Nasz rynek wykonał wczoraj spadek, który tego samego dnia został zanegowany. Mamy fazę wyhamowania zwyżki, ale jeszcze jest zbyt wcześnie, by twierdzić, że to początek jakiegoś poważniejszego ruchu spadkowe. Ba, wydaje się, że nadal jest szansa na ponowienie próby podniesienia cen i zawędrowania ponad poziom 2500 pkt.