Mój list do Świętego Mikołaja

Drogi Święty Mikołaju, w tym roku mam tylko jedno życzenie: czy mógłbyś proszę zabrać gdzieś na najbliższe pięć lat wszystkich polityków, szefów banków centralnych i głównych ekonomistów? Obiecuję Ci, że kiedy wrócą, Europa będzie się rozwijała w tempie 3 proc.+, Stany w tempie 5 proc., a Azja, zreformowana, będzie elegancko zmierzać do objęcia właściwej sobie roli w gospodarce światowej. Tak, to aż tak proste

Aktualizacja: 13.02.2017 03:08 Publikacja: 15.12.2012 09:41

W tym roku oczekiwania wobec Wall Street są znacznie większe niż w ubiegłym. Żaden strateg nie wyobr

W tym roku oczekiwania wobec Wall Street są znacznie większe niż w ubiegłym. Żaden strateg nie wyobraża sobie, aby w 2013 r. indeks Standard&Poor’s500 mógł spaść.

Foto: Archiwum

Przez ostatnie sześć miesięcy denerwowałem wielu decydentów, upierając się, że cała polityka w skali makro jest błędna. Moje prawdziwe obawy budzi to, że zaprzeczają oni moim pomysłom twierdząc, iż ich interwencja się udała i usprawiedliwia ich działania. Parafrazując Johna McEnroe: kurczę, chyba nie mówią poważnie!

Bezrobocie wśród młodych w krajach. Club Medu jest wyższe lub takie samo jak stopa bezrobocia w Strefie Gazy

Polityka przeciągania i udawania osiąga nowe ekstrema, podczas gdy rentowność Club Medu (Grecja, Hiszpania, Portugalia, Włochy - red.) spada, a politycy składają sobie gratulacje. Tymczasem bezrobocie wśród młodych ludzi w kilku krajach europejskich jest wyższe niż w Strefie Gazy (45 proc.), gdzie gospodarka, pomijając inne czynniki, funkcjonuje w nieco trudniejszych warunkach politycznych i finansowych.

Nie ustalamy cen

Na rynku brak prawdziwego mechanizmu ustalania poziomu cen równowagi na podstawie czynników podaży i popytu (ang. price discovery). Wychowano nas wszystkich na krzywej rentowności, w odniesieniu do której należało wyceniać ryzyko; teraz jednak polityka w skali makro tę krzywą zaburzyła. W przepływach pieniężnych, wycenie aktywów, właściwie przy każdej inwestycji trzeba było uwzględniać nie tylko cenę, którą rynek by zniósł, ale także wartość pieniądza w czasie i cenę pieniądza, co w ostatnich dekadach przeważnie ustalano w sposób uczciwy i przejrzysty, nawet jeśli banki centralne mocną ręką manipulowały ceną pieniądza na krótkim końcu krzywej. Cena pieniądza pozwala przedsiębiorcom i inwestorom obliczyć, jakie koszty finansowania są uzasadnione, a także wartość potencjalnych zysków.

Teraz jednak, gdy ciężką ręką manipuluje się całą krzywą rentowności, a przy najmniejszym podmuchu ryzyka systemowego wprowadza się dorozumianą politykę makro, każdy sądzi, że teraz podstawą jest niska zmienność. Z perspektywy swoich trzydziestu lat doświadczenia w pracy z rynkami sądzę, że niska zmienność implikowana to nie zielone światło dla ryzyka, ale odwrotnie! Sugerowałbym, że bardzo przydatna jest tutaj metafora „ciszy przed burzą" – potencjał zmienności jest obecnie bardzo źle wyceniony i prawdopodobnie jedynie zbieramy energię przed jakąś eksplozją. Usuwanie systemowego ryzyka w ogonie rozkładu – jak to widzimy w Europie czy jak Rezerwa pod rządami Bernanke'go uważa, że zrobiła w Stanach – nie oznacza, że mamy zrównoważone rozwiązanie. Przeciwnie – nadal sprzyja to brakowi odpowiedzialności; jest to także sygnał, że „model biznesowy" decydentów zajmujących się polityką w skali makro zawodzi.

To dlatego ciągle przekonuję, że potrzebujemy prawdziwego kryzysu, który podważy prawdziwość obecnych przekonań co do polityki makro i pozwoli nam obalić obecne ortodoksyjne poglądy dotyczące makro, tak jak mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej przewrócili swoje gigantyczne posągi, gdy sytuacja stała się trudna i nie reagowały one na potrzeby mieszkańców. To jedyny sposób, w jaki możemy oczyścić teren i odnaleźć mandat do prawdziwych zmian.

Rentowność Club Medu spada, ale pieniądze nadal odpływają

Banki krajów Club Medu zajęły się kupowaniem lokalnych obligacji rządowych, przeczuwając – pewnie zresztą słusznie – że niemieckie wybory we wrześniu przyszłego roku zapewniają im „bezpieczne przejście" od teraz aż do tego czasu. Tymczasem prywatni obywatele tychże krajów nadal wyprowadzają z nich pieniądze. Nie jest to ściśle rzecz biorąc spójne przesłanie, ale dla mieszkańców Wesołego Miasteczka Interwencji Makro i QE, „żółta ceglana droga" przeciągania i udawania zdaje się ciągnąć w nieskończoność.

Konsensus przewiduje maksymalne zwyżki

Z nagłówków gazet dotyczących konsensusu wynika, że obecna sytuacja, charakteryzująca się luźną polityką pieniężną, stabilnością polityczną i obecnymi „racjonalnymi" wycenami, stwarza idealne warunki nie tylko dla rajdu Świętego Mikołaja, ale nawet dla świetnego roku 2013.

Czy to nie ironiczne, że rok temu konsensus był taki, że 2012 rok będzie rokiem stosunkowo trudnym dla akcji (przy czym ciężki rok to dla większości strategów coś między brakiem wzrostu a wzrostem na poziomie zaledwie kilku procent)? Mędrcy z mainstreamu wieszczyli powolny rok dla S&P, a tu i ówdzie jakiś analityk przewidywał nawet spadek. Teraz jednak konsensus znowu szybuje w stratosferę.

Konsensus dla wyników S&P500 na koniec 2013 r. wg Bloomberga

Proszę spojrzeć: żaden ekspert w tej ankiecie nie uważa, by w przyszłym roku indeks S&P500 miał odnotować spadek. Średnia to wzrost o 10 proc., podczas gdy w tym samym czasie rok temu było to 5 proc.

Oto ta sama tabelka z 5 grudnia 2011 r., ponownie z Bloomberg LLP:

Konsensus dla wyników S&P500 na koniec 2012 r. wg Bloomberga

Proszę zauważyć, że o tej porze rok temu S&P500 startował z poziomu 1277,00 – co oznacza, że przynajmniej niektórzy przewidywali jakieś spadki, a bardziej przeciętnym oczekiwaniem był wzrost zwrotów na poziomie 5 proc. W tym roku nastroje są odpowiednio dwa razy bardziej pozytywne, a żaden strateg nie wyobraża sobie, by S&P500 miał spaść. Człowiek zaczyna się zastanawiać, jak bardzo uprościło się otoczenie ryzyka. Jest całkowicie binarne: ryzyko jest albo go nie ma; nie ma nic pośrodku.

To jednolite przekonanie co do zwyżek na rynkach przypomina mi moje młode lata na parkiecie w Chase Manhattan Bank w Londynie (tak, już opowiadałem tę historię).

Mieliśmy pewnego klienta, powiedzmy, że działał w branży czekoladowej, który przeprowadzał ankietę wśród dziesięciu największych banków świata, pytając je o prognozę na kolejne  12?miesięcy dla głównych walut.

Następnie brał te przewidywania i patrzył, jaki jest konsensus – a jeśli widział zgodność większą niż 80 proc., w ramach poważnej gry opcjami brał pozycję odwrotną. Ten człowiek zyskiwał zdecydowanie najwięcej spośród wszystkich klientów, jakich kiedykolwiek spotkałem. Więc?może w obecnych warunkach koncepcja powrotu do średniej jest silniejsza niż argument, że polityka makro w stylu przeciągania i udawania oznacza jedynie brak przeszkód na drodze.

Wycena a sytuacja gospodarcza

Mój nowy ulubiony wskaźnik to powyższy wykres, przygotowany przez mojego kolegę, Peter'a Garnry'ego.Przedstawia on różnicę między indeksem MSCI World a realną gospodarką, odzwierciedloną w ankietach IFO. Nie chodzi tu o to, że akcje koniecznie muszą stanieć, ale o to, że albo sytuacja gospodarcza musi się poprawić, albo potrzebujemy korekty, by skompensować trochę tej piany, ubitej dzięki przekonaniu, że przeciąganie i udawanie doprowadzi nas bezpiecznie do 2015 r.

Transakcji dokonujemy teraz na takim samym poziomie rozbieżności, jak w okresie bańki internetowej; oczywiście ceny akcji mogą jeszcze wzrosnąć z tego poziomu o kolejne 10–20 proc., ale państwa ryzyko marginalne jest bardzo wysokie i może się okazać bardzo kosztowne.

Wnioski

W perspektywie roku 2013 podobają nam się sektory, takie jak rolnictwo, aluminium i ubezpieczenia. W rolnictwie podoba nam się raczej kwestia podaży i popytu niż obaw o pogodę.  25?proc. kosztów produkcji aluminium przypada na wkład energii, a w kontekście kosztów wkładu energii elektrycznej producenci amerykańscy mają do czynienia z najniższym od 10 lat poziomem cen gazu ziemnego. Wreszcie księgi inwestycyjne większości towarzystw ubezpieczeniowych opiewają na transakcje na poziomie 50 proc. wartości lub mniej, ze względu na „ryzyko AIG".

Podkreślam ponownie, że rok 2013 postrzegam jako przejściowy, w którym siły pozytywne i negatywne będą się ze sobą zmagać.

Być może będziemy świadkami dużych napięć społecznych i radykalizmu w Europie, gdy młodzi bezrobotni będą walczyć ze starszymi, zatrudnionymi, a sektor prywatny powie publicznemu „dosyć". A największą obawą napawa mnie silny ruch w kierunku ekstremów politycznych. Historia mówi nam, że tak właśnie te sprawy się rozwijają, ale na razie rynek widzi jedynie „Wesołych Świąt" oraz niskie stopy i niskie ryzyko na zawsze.

Szerokiej drogi!

Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Polityka ważniejsza
Komentarze
Bitcoin znów bije rekordy. Kryptowaluty na łasce wyborów w USA?