Notowania na Wall Street nie były zbyt interesujące. Niemniej udało się podnieść rynek akcji, a indeksy zanotowały wzrost wartości. Trzeba pamiętać, że w przypadku indeksów spółek z USA nie ma teraz mowy o nowych rekordach, ale o próbie zbliżenia do poprzednich lokalnych szczytów. Indeks przemysłowy Dow Jones zakończył dzień wzrostem o 0,76 proc., indeks S&P500 wzrósł o 1,19 proc. Indeks Nasdaq zyskał 1,32 proc. To są zauważalne ruchy, ale nie przesadzałbym z przydawaniu im dużego znaczenia. Widać to zresztą w komentarzach, gdzie przewija się wątek tłumaczący zwyżkę cen rosnącym optymizmem dotyczącego możliwości rozwiązania problemu klifu fiskalnego.
Z braku ciekawszych wydarzeń warto przybliżyć interesującą obserwację, jakiej ostatnio dokonał Mark Hulbert. Powołał się on na raport Ned Davis Research z ubiegłego roku zatytułowany „Sektory wyprzedzające pojawienie się rynkowych szczytów". Raport dotyczył prawidłowości w zachowaniu sektorów spółek w ostatnich trzech miesiącach przed pojawieniem się rynkowego istotnego szczytu. Badanie obejmowało okres od początku lat 70-tych. Wnioski z raportu brzmią: Istotne szczyty koniunktury na rynkach akcji poprzedzane się okresem słabszego zachowania sektorów finansowego i użyteczności publicznej, a lepszego zachowanie sektorów związanych z produktami konsumpcyjnymi i produktami luksusowymi. Obecnie, w trakcie trzech miesięcy indeks S&P500 stracił na wartości 2,68 proc. W tym samym czasie sektor finansowy stracił 1,32 proc., a użyteczności publicznej 3,71 proc. W przypadku sektorów, które z założenia mają zachować się lepiej zmiany wyniosły odpowiednio o 0,06 proc. i -1,4 proc. Jak więc widać tylko sektor finansowy nie wpasowuje się w model, co Hulbert tłumaczy niskim poziomem stóp procentowych i znaczną zyskownością spółek finansowych, co zaburza porównania z poprzednimi szczytami.
Czy to oznacza, że rynek znajduje się już w fazie istotnego spadku? Na bazie tylko tej obserwacji naturalnie tego stwierdzić nie można, ale jak wiemy istnieje kilka innych przesłanek sugerujących zbliżanie się rynku akcji do punktu zawrotnego (patrz „Weekendowa..."). Przytoczona przez Hulberta obserwacja jest kolejnym argumentem za tym, by być ostrożnym z optymizmem na obecnych poziomach. Inna sprawa, że powiększanie zwyżki sugeruje również, by z pesymizmem się nie spieszyć, ale poczekać na chwilę, gdy rynek sam wskaże moment zmiany. Łapania szczytu nadal nie polecam.