Jak do tego ma się pseudootwarcie niektórych zawodów w wykonaniu ekipy ministra Gowina? Ma ponoć przynieść 100 tysięcy nowych miejsc pracy. Ciekawe, z którego sufitu wzięto te szacunki? Rezygnacja z trudnych państwowych egzaminów zamyka przecież młodym ludziom dostęp do tych cennych licencji i certyfikatów! Już nie będą mieli żadnej szansy na zdobycie takich dokumentów, poświadczających wyjątkowy poziom wiedzy merytorycznej. W zamian za to pojawi się wiele podmiotów komercyjnych (mogą być to nawet organizacje non profit, ale pobierające opłaty pokrywające koszty kursu przygotowawczego do egzaminu), wystawiających mnóstwo najróżniejszych dokumentów mających potwierdzić kwalifikacje i wiedzę. Ale dobro, które z wyjątkowego staje się powszechnym, traci na wartości – to stara ekonomiczna prawda. Wyjątkowymi pozostaną „stare" państwowe licencje i certyfikaty. Tym cenniejsze, że ich posiadaczy nie będzie przybywać.
Naiwnością jest oczekiwanie, że rynek zweryfikuje umiejętności nowicjuszy w „otwierających się" zawodach. Czy racjonalny pracodawca będzie chciał ryzykować i ponosić koszty eksperymentu z zatrudnianiem nowego pracownika do czasu owej weryfikacji? Zwłaszcza teraz, w trudnych dla gospodarki czasach. Będzie wolał zatrudnić osoby już sprawdzone przez rynek, a jeśli będzie ryzykował przyjęcie do pracy nowicjusza, to będzie wymagał wykazania się już w czasie rekrutacji czymś wyjątkowym. Trudne do zdobycia licencje czy certyfikaty są właśnie takim wyróżnikiem.
I dzięki temu, w razie sfinalizowania całego procesu legislacyjnego ustaw deregulacyjnych, będziemy mieli kolejny przykład, gdy politycy chcieli dobrze, a wyszło... jak zwykle. W przypadkach wielu zawodów skutecznie zostanie zablokowany proces wymiany pokoleniowej. Pseudootwarcie profesji, które do tej pory wymagały jedynie wykazania się wybitną wiedzą czy kwalifikacjami (potwierdzonymi przez państwowe egzaminy), de facto będzie oznaczało znaczne utrudnienie startu młodym ludziom z pokolenia Y. I to tym najambitniejszym i najzdolniejszym. Mogą długo jeszcze czekać, aż rynek zweryfikuje ich wiedzę i kwalifikacje, ponieważ po prostu nie dostaną od potencjalnych pracodawców takiej szansy. Cóż dopiero powiedzieć o pozostałych „Igrekach"? Czeka ich tylko rozgoryczenie i frustracja wynikające z gigantycznego dysonansu między ich planami i marzeniami a twardą rzeczywistością?
Pesymistyczna prognoza
Socjologowie twierdzą, że nawet w samym pokoleniu Y zróżnicowanie jest ogromne. Podobno już różnica wieku rzędu tylko dziesięciu lat powoduje trudności w znalezieniu wspólnego języka. Jak mają go znaleźć ze starszymi generacjami, od których nadal są mocno uzależnieni? Tym młodym ludziom przychodzi obecnie zmierzyć się z bardzo trudnym rynkiem pracy, ze spowolnieniem gospodarczym i niezbyt optymistycznymi prognozami demograficznymi. I muszą się jeszcze uporać z niezrozumieniem i nieufnością starszych wiekiem szefów. To aż nadto wyzwań, zwłaszcza dla większości „Igreków", którzy dotąd całymi garściami czerpali ze swobód porządku demokratycznego, otwartych granic, globalizacji i coraz lepszej sytuacji materialnej ich rodziców.
Coraz więcej będzie zależeć w naszym kraju od ludzi starszych. To oni będą dysponować proporcjonalnie coraz większą częścią majątku narodowego, to oni będą stanowić większość w wyborach demokratycznych, to na ich potrzebach coraz mocniej będą koncentrowały się strategie ekonomiczne firm, rządów czy polityków. Oznaki tego procesu można bardzo łatwo zobaczyć choćby u naszego zachodniego sąsiada, którego społeczeństwo starzeje się najszybciej na świecie. Warto przyjrzeć się choćby proporcjom liczby niemieckich reklam telewizyjnych kierowanych do ludzi młodych i do starszego pokolenia.
Coraz częściej słychać głosy, że obecna młodzież może być – pierwszym od wielu wieków – pokoleniem, dla którego sukcesem będzie już tylko utrzymanie poziomu życia rodziców. To bardzo pesymistyczna prognoza. Ale żeby nie stała się rzeczywistością, trzeba znacznie więcej wysiłków niż proste kopiowanie działań podjętych w krajach zachodnich w poprzednich dekadach – w innych warunkach i adresowanych do innych generacji. Pokolenie Y ma swoje specyficzne cechy, styl bycia, oczekiwania i ambicje. Aby im pomóc w starcie w dorosłe życie, warto uszanować ich odrębność, a nie próbować na siłę wpoić im wzorce ludzi sukcesu z poprzednich pokoleń. Wykorzystać ich mocne strony, jak łatwość obcowania z nowoczesną techniką, otwartość na nowe pomysły czy dążenie do zrównoważonego rozwoju.