W skład nowego indeksu weszło trzydzieści największych i najbardziej płynnych spółek z warszawskiego parkietu tworząc WIG30. Władze Giełdy podkreślają, że to przede wszystkim zmiana jakościowa. Jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w wielu istotnych dla inwestorów kwestiach zostanie „po staremu". Wielu uczestników rynku i analityków zwracało uwagę, że główny wskaźnik naszego rynku w ostatnich latach został całkowicie zdominowany przez sektor finansowy, surowcowy i energetyczny. Pozostałe miały w portfelu marginalne znaczenie. Rozszerzenie składu głównego indeksu warszawskiego parkietu nie przyniesie tutaj zauważalnej zmiany. Wzmocniona została branża handlu detalicznego, dwóch reprezentantów będzie miała nieobecna w głównym indeksie branża medialna. Ale liczby, które przedstawiają wagę debiutantów w indeksie nie pozostawiają złudzeń, że główne role na warszawskim parkiecie wciąż będą odgrywać ci sami „aktorzy".
Czytaj i komentuj na blogu
Zgodnie z nowymi założeniami, w skład indeksu może wejść co najwyżej siedmiu reprezentantów tej samej branży zamiast dotychczasowych pięciu. Taki ruch raczej nie ograniczy koncentracji poszczególnych branż w indeksie. Dobrym przykładem jest sektor bankowy, który zyskał dwóch nowych reprezentantów w indeksie, choć trzeba dodać, że udział jednej spółki w indeksie ograniczono z 15 do 10 proc. Maksymalnym udziałem w indeksie będzie mogło się pochwalić aż trzech emitentów – wszyscy reprezentują sektor finansowy (PKO BP, Pekao i PZU). Sumaryczna waga pierwszych dziesięć spółek w indeksie WIG30 wynosi prawie 70 proc. podczas, gdy dziesięć ostatnich ledwo przekracza 10 proc. Co więcej trzy najwięcej ważące w indeksie branże (banki, spółki paliwowe i surowcowe) nadal będą stanowiły 60 proc. nowego indeksu (poprzednio 65 proc.).
Czy wprowadzone zmiany przełożą się na wzrost zainteresowania inwestorów z zagranicy (generują połowę obrotów na GPW) o co tak zabiegają władze Giełdy? Na odpowiedź jest stanowczo za wcześnie, o pierwszych efektach będzie można mówić za rok lub dwa, gdy przyjdzie czas na pierwsze podsumowania. Patrząc jednak na dotychczasowe upodobania inwestorów z zagranicy trudno wróżyć, że samo rozszerzenie indeksu znacząco poprawi sytuację. W pierwszym półroczu 2013 roku transakcje zaledwie na papierach czterech spółek (KGHM, PKO BP, Pekao i PZU) odpowiadały za połowę wszystkich obrotów na rynku akcji. Nawet obecność w samym indeksie WIG20 nie jest gwarancją znalezienia się na celowniku globalnych graczy, o czym przekonało się już wielu jego byłych i obecnych jego uczestników. Okazali się zbyt mali, by wkupić się w łaski globalnych graczy. Rynkowym średniakom nie sposób konkurować pod względem obrotów czy rozpoznawalności z wielkimi koncernami, choć wielu z nich to intensywnie rozwijające się i bardzo dobrze zarządzane organizacje. Jest to zasadnicza różnica pomiędzy WIG30 a niemieckim DAXem, z którym teraz główny indeks warszawskiego parkietu jest porównywany.