Trudno się temu dziwić, wszak administracja prezydenta Obamy wspólnie z ideologicznymi zelotami z Kongresu dostarczyła światu takiej wybornej okazji, by ponabijać się z supermocarstwa.
Niektórzy uderzają też w spenglerowskie tony i prawią o zmierzchu Zachodu. Xinhua, państwowa chińska agencja prasowa (o której złośliwi mówią, że prawdę podaje jedynie w serwisach pogodowych, no i może czasem w sportowych) zamieściła komentarz mówiący, że „może nadszedł czas by zacząć budować zdeamerykanizowany świat".
Czytaj i komentuj na blogu
W mediach jak wiadomo od czasu do czasu pojawiają się najróżniejsze kuriozalne teksty (dotyczy to w szczególności tekstów mojego autorstwa), ale ten mocno nagłośniony komentarz jest jednocześnie wyrazem irytacji Chin związanej z kryzysem polityczno-fiskalnym w USA i ich długoterminowe marzenie o przejęciu roli Ameryki w nowym porządku świata.
Jak na razie, nawet gdyby USA tymczasowo zbankrutowały, Chiny nie mają środków, by zrealizować swój strategiczny sen. Szybkie pozbycie się przez nie amerykańskiego długu sprawiłoby bowiem, że chińskie państwo poniosłoby bardzo duże straty finansowe. Zmniejszać zaangażowanie w dług USA może tylko stopniowo, przez wiele lat. I prawdopodobnie tak będzie realizować swoją strategię.
Juan nie może, z wielu przyczyn, zastąpić dolara jako głównej waluty rezerwowej świata. Co więcej, chińscy decydenci powinni wiedzieć, że USA nie wolno jeszcze ekonomicznie spisywać na straty. Amerykański przemysł się odradza, głównie dzięki taniej energii, a wielu producentów zaczyna przenosić fabryki z Chin do Stanów Zjednoczonych. USA są też w o wiele lepszej sytuacji demograficznej od Chin, są największą potęgą militarną świata i posiadają kulturę, która wydaje się atrakcyjna nawet mieszkańcom krajów uznawanych za tradycyjnie wrogie Stanom Zjednoczonym oraz ich wartościom.