Bullard uzasadnia to oczekiwaniami wzrostu inflacji oraz zejścia stopy bezrobocia w USA poniżej 5%. Bullard ocenił, że amerykańska gospodarka jest „bliższa normalności niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich 5 lat". Jednocześnie szef Fed z St.Louis powiedział, że podniesienie stóp procentowych wcześniej, tj. już w lipcu, byłoby prawdopodobnie zbyt wczesne.
Naszym zdaniem: James Bullard od dłuższego czasu był jastrzębiem w kwestii amerykańskiej polityki monetarnej. Wcześniej wyrażał już zdanie, że Rezerwa Federalna zbyt długo utrzymuje stopy procentowe na poziomie bliskim zeru. Bullard nie jest w tym roku członkiem głosującym, ale jego słowa i tak były ważne, bowiem jest to jedna z niewielu wypowiedzi członków Fed, w której podawane są konkretne daty możliwego podniesienia stóp. Ogólnie członkowie Fed są raczej mało konkretni, powtarzając jak mantrę, że przed podjęciem decyzji ws. podwyżki stóp będą śledzić uważnie dane makro.
Wypowiedź Bullarda umocniła wczoraj amerykańskiego dolara. Kurs EUR/USD po nieudanej próbie pokonania poziomu 1,085 jako oporu, skierował się w dół. Dzisiaj widać pewne odreagowanie, jednak wspomniany opór się utrzymuje. Jeśli dziś nie zostanie on przełamany, to może nas czekać kolejny ruch spadkowy na wykresie eurodolara. Potencjalny zakres spadków w ciągu kolejnych tygodni to okolice 1,048. Dużo jednak zależeć będzie od pojawiających się w USA danych.
Na rynku oczekuje się, że jutro bank centralny Nowej Zelandii zadecyduje o obniżce stóp procentowych. Jednak wypowiedź premiera tego kraju tej nocy dała inwestorom do myślenia – uznał on bowiem, że zjazd wartości nowozelandzkiego dolara w ostatnim czasie był zbyt duży.
Naszym zdaniem: Premier Nowej Zelandii, John Key, powiedział, że spadek wartości nowozelandzkiego dolara o 25% w ciągu ostatniego roku był większą przeceną niż tego oczekiwano. Te słowa wywołały niepewność w kwestii najbliższych ruchów RBNZ. Mogą one bowiem sugerować, że do obniżenia stóp procentowych nie dojdzie tak prędko, jak dotychczas spodziewali się tego inwestorzy.