To zbiór 12 opowieści o amerykańskim biznesie publikowanych w „New Yorkerze". Najstarsza z nich trafiła do druku w 1959 r., a więc wtedy, gdy Castro dopiero zaczynał rządzić na Kubie, a JFK jeszcze żył, ostatnia zaś w 1969 r., czyli wówczas, gdy w USA obejmował władzę Nixon. Możemy poczytać sobie o totalnie już zapomnianym krachu giełdowym z 1962 r., obronie funta szterlinga i systemu z Bretton Woods czy korporacyjnych machlojkach przełomu lat 50. i 60. Co jest ciekawego w tych historiach z ery złotego wieku kapitalizmu, z czasów sprzed toksycznych opcji, tradingu wysokich częstotliwości oraz internetowych start-upów? Na pierwszy rzut oka ta książka może sprawiać wrażenie zbioru gazetowych wycinków walających się po zamkniętym schronie przeciwatomowym od czasów kubańskiego kryzysu rakietowego. Pamiętajmy jednak, że pewne zachowania w biznesie bywają niezmienne od dziesiątków i setek lat. To czyni niektóre opisane tam historie ponadczasowymi. Nie sposób się bowiem nie uśmiechnąć, czytając o tym, jak w 1957 r. koncern Ford przygotował bombastyczną kampanię reklamową modelu Edsel, nad którym pracował tak długo, aż zmieniły się gusta konsumentów. Wypuszczony na rynek „samochód marzeń" poniósł spektakularną klapę – zwłaszcza że wykonano go z licznymi niedoróbkami. Ford wybronił się przed wielką stratą finansową jedynie dzięki dobrej sprzedaży innych swoich modeli – w tym legendarnego Mustanga. O Fordzie Edsel pamiętają dzisiaj już chyba tylko najwięksi motoryzacyjni maniacy, ale głupota sztabu menedżerów i specjalistów od wizerunku Forda to plaga, która w podobny sposób dotknie później wiele innych wielkich korporacji. HK