Kanwą tamtej dyskusji było magiczne „pińcet złotych" i wniosek, który kończy się słowami nie do zacytowania na tych łamach. Mocniejszy niż sam tytuł, zaczerpnięty z ust Stuwały.
Rozmowa sprzątaczek ze specjalistą od wypychania misiów jest tak wielowątkowa jak dyskusja, która toczy się na obrzeżach problemów generowanych przez program 500+. Być może z każdego dialogu, zwłaszcza publicznego, można wywnioskować coś mądrego i pouczającego? Być może... Jednak to, co usłyszałem w ostatnich tygodniach, przeraża mnie chyba bardziej niż widok umywalni na planie „Misia". A i zbieżność sytuacji jakaś nieprzypadkowa.
Aby rozdać trochę budżetowych pieniędzy, można wykonać dwa posunięcia. Zadłużyć budżet albo zasilić budżet. Na razie nikt nie powiedział publicznie, że się zadłużymy. Wiadomo – UE, S&P i inni mogą to źle zinterpretować. Wprowadzamy szerokim frontem nowe podatki, więc jest szansa na zasilenie. Będzie redystrybucja między płacącymi podatki a tymi, którzy mają potrzeby. Redystrybucja słuszna, choć dziś widać, że tylko do pewnego stopnia.
Nagle okazało się, że w obiegu środków publicznych, za pośrednictwem budżetu, mogą prawo brać udział tylko wybrani.
Nagle się okazało, że w obiegu środków publicznych, za pośrednictwem budżetu, mogą prawo brać udział tylko wybrani. Co ciekawe, tylko ci do tego budżetu płacący jakby mniej, w odróżnieniu od tych, co do budżetu płacą jakby więcej. Bogactwo poszczególnego obywatela ma więc dziś dialektycznie podwójne znaczenie – nie dość, że musi płacić wyższe podatki, to jeszcze powinien rezygnować z tego, co z owych podatków przyznaje państwo. U Stanisława Barei taka dialektyka też jest pokazana: obywatel ograniczający nadwagę musi wnieść wyższą opłatę – czyli ponieść karę za to, że zrobił coś pozytywnego.